Wkurzający. I to jak wkurzający?! Czy
on nie rozumiał problemu? Że nie mogę znieść bycia jego najlepszą
przyjaciółką? Siedziałam w zamyśleniu na zamkniętej klapie i przyciągnęłam obie
nogi do mojego tułowia. Znów usłyszałam okrzyki pijanych ludzi, jednak na
szczęście odeszli. On nie powinien życzyć sobie, żebym nie paliła mojego
pamiętnika. Gdyby tylko wiedział, co tam wypisywałam. Miałam go już bardzo
długo, ale było coś, co pamiętałam najbardziej. Czterdziesta siódma strona.
Znałam to na pamięć. Zaczynało się: Mój
zmienny strach odszedł. Został zastąpiony głębokim i krwawiącym uczuciem bólu. Louis
zawsze mnie rozczarowywał. Czy tego chciał, czy nie. Wtedy czasy były inne.
Moja mama była z nami, Lottie za granicą, a Louis… Dźwięk słodkiego, licealnego życia. Tak
prawdopodobnie nadal by było, gdyby nie zniknął i nie zostawił mnie pełną
zmartwień.
Mój zmienny strach odszedł.
Został zastąpiony głębokim i krwawiącym uczuciem bólu. Louis
zniknął, około miesiąca temu. Najpierw nie pokazał się na imprezie Zayna. Potem
nie odbierał telefonu. Tak strasznie się o niego bałam. „On dorósł, Lisy. Nie
martw się.” Mówił Zayn, zawsze gdy zbliżało mi się na płacz. Co jeśli miał
jakiś wypadek? Dla policji nikt nie był zaginiony. Nie mogłam zrobić nawet
informacji o zaginięciu, Harry mi zabronił.
- Jeśli on się do ciebie nie
odzywa, to jest prawdziwym dupkiem - stwierdziła moja przyjaciółka Scarlett. Od
przyszłego miesiąca razem z rodziną będzie w Irlandii. Biegłyśmy wtedy na
stacje metra, Harry czekał na mnie w Starbucksie, ponieważ wcześniej skończył.
- Ale co jeśli naprawdę coś się
stało? Co jeśli jest teraz ranny i leży w szpitalu? – ponownie zaczęłam
siadając na miejscu w metrze.
- Wtedy… - Scarlett wzruszyła
ramionami i przeczesała ręką przez ciemne włosy. Nerwowo postukała w ekran
swojego telefonu. - Harry już czeka.
Ah, tak. Scarlett i Harry. To
była kolejna rzecz. Ciągle się obściskują, a potem mówią: „Niee, my jesteśmy
tylko dobrymi przyjaciółmi” Ta, jasne.
Tymczasem metro zatrzymało się
na następnej stacji, a my wysiadłyśmy i przeciskałyśmy się między innymi
pasażerami. - Wiesz, wystarczyłby jeden SMS, a moje serce nie eksplodowałoby z
troski. - Zaczęłam ponownie, gdy przechodziłyśmy przez ulicę, po to by za
chwilę zniknąć w Starbucksie. Rozpoznałam Harry’ego przy naszym stałym stole,
który chował nos w laptopie. Nie byłyśmy nawet blisko, kiedy się odwrócił.
Bezczelny uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Cześć Hazz, tak mi przykro.
Przez to, że na lekcji bujałam w obłokach zmuszono mnie do rozmowy w cztery
oczy z nauczycielem, przez dziesięć minut - przeprosiłam go stawiając moją
torbę na wolnym krześle.
- Pozwól, że zgadnę,
rozmyślałaś o Louisie? - posłał Scarlett dyskretne, przyjazne spojrzenie,
następnie znów spojrzał na mnie.
- Tak, zrozumienie tego nie
jest łatwe - wzruszyłam ramionami i
pochyliłam się do przodu. - Skype? Z kim rozmawiasz?
- Ach - Harry zamknął szybko laptopa i w kilka
kolejnych sekund schował go do torby. Sceptycznie zmarszczyłam brwi.
- Harry…?
- Ehm, nie chcesz czegoś sobie
kupić Scar, pójdę z tobą? Albo ty Lisi? Chciałbym krótko porozmawiać z
Scarlett.
Narzekając wstałam i
wyciągnęłam portfel z kieszeni. Zamówiłam oczywiście muffinkę i kawę,
uśmiechając się do sprzedawczyni. - Nowe papierowe kubki wyglądają super –
uśmiechnęła się również i postawiła moją mufinkę na ladzie. - Nowy projekt,
sponsorowany przez magazyn z plotkami. Kogo wolisz bardziej? Rihannę,
Johnny’ego Deppa, czy Justina Timberleke’a?
- Obojętne mi to – mruknęłam i
położyłam odpowiednią liczbę pieniędzy pod jej nos. Zabrała pieniądze i
odwróciła się na chwilę by zrobić moją kawę.
- Też myślę, że jest słodki -
skomentowała, gdy trzymałam już kubek w dłoni. Pytająco wpatrywałam się w
wielokolorowy kubek. Tak szybko wysunął mi się z dłoni, że nie mogłam
jakkolwiek zareagować. Gorąca ciecz rozprzestrzeniała się po moim szkolnym
mundurku, a ja wciągnęłam powietrze.
- Tak, jest gorący, ale nie
musisz od razu wylewać kawy - zszokowana obeszła dookoła i wytarła kawę.
Wpatrywałam się w kubek. Automatycznie zrobiłam kilka kroków do tyłu. To nie
może być on, oh nie!
Ale był tutaj nawet napis pod
obrazkiem. Louis Tomlinson. On był przedstawiony w stroju piłkarskim. W ciągu
miesiąca stał się gwiazdą.
Gorączkowo odwróciłam się do
wyjścia i wybiegłam. Zanim dotarłam do drogi, łzy wściekle płynęły po mojej twarzy.
Skrzywiłam się z powodu moich myśli. To wspomnienie… Louis zawsze mnie
tylko rozczarowywał. Bez przerwy.
- El?! – nagle rozbrzmiał znajomy głos… zbyt blisko. Louis. Co do diabła
robił on w damskiej toalecie?!
- Louis? Poważnie?
Prześladujesz mnie nawet w toalecie? Powiedz, nie jesteś tym zmęczony? –
rozwścieczona otworzyłam drzwi i spojrzałam na niego. Jego twarz wykrzywiona
była w panice. Coś się stało?
- To… Toaleta
płonie! Musimy się stąd wynieść jak najszybciej. – wyjąkał próbując zaczerpnąć
powietrza.
Niepewnie
zmarszczyłam czoło – Jeśli to żart… - zaczęłam, ale przerwał mi od razu.
- Nie, nie jest – pokręcił głową. Zszokowana, otworzyłam szerzej oczy.
Złapał mnie niemożliwie szybko za rękę i pociągnął do wyjścia. Wystarczyła
chwila, belka przed nami złamała się i upadla na ziemię. Szybko popchnął mnie
do tyłu.
Nad jego ramieniem widziałam coraz więcej drewna i rosnące płomienie tworzące
ścianę ognia. Nie mieliśmy już jak uciec, było za późno. Jedynym wyjściem dla
nas było czekanie.
- Co teraz zrobimy, Louis? – zawyłam zrozpaczona i zignorowałam gorące łzy,
które wypływały z moich oczu. Było tutaj coraz cieplej. Zdejmij ten szeroki Top – wymamrotał i sam
zdjąć swój T-shirt.
- I po co powinnam to zrobić? – Sceptycznie uniosłam brwi ku górze, gdy
odwrócił się do mnie.
- To może się szybko zapalić – wzięłam brzeg Topu i przeciągnęłam go przez
głowę. Moja naga skóra zaczęła swędzieć, ogień był zbyt blisko.
- Może powinniśmy wołać o pomoc – zasugerowałam i podbiegłam obok niego
ciut bliżej ściany ognia. Krzyczałam głośno, ale wydawało się, że ta ściana
wszystko zatrzymuje. Głośne trzaski pochłaniały mój głos.
- Chodź tutaj, jesteś za blisko – powiedział Louis, a ja zdałam sobie
sprawę, że usiadł na sedesie. Ściany ostatnich kabin również były już w
płomieniach. Bezradnie obserwowałam jak je pochłaniały. Moja prawda ręka
ściskała top, inna gładziła moje morkę włosy. Ktoś musi przyjść z pomocą.
Teraz! Natychmiast! Przystanęłam przy wybitym oknie i ponownie krzyczałam. Za
około pięć minut ogień nas dosięgnie.
- Louis? Lisi? – nagle zabrzmiał głos z zewnątrz.
- Harry, jesteśmy tutaj w środku! – krzyczałam z całej siły i podeszłam
bliżej ognia. Moja dolna warga drżała, nie płacz Lisi, nie płacz. Ale szok
poluzował łzy w moich oczach i pozwolił im spłynąć.
- Straż pożarna już tutaj jest – odkrzyknął, a potem słyszałam tylko
pędzące kroki. Wyczerpana osunęłam się na kolana, jeden żałosny jęk zabrzmiał z
pomiędzy płomieni.
- El – mruknął Louis i podszedł do mnie. Jego silne ramię objęło moje
półnagie ciało i postawił mnie na nogi i pociągną do środka kabiny. Powoli
usiadł na klapie i wziął mnie na swoje kolana. – Zabiorą nas stad – powiedział
do ucha i objął mnie w pasie.
- Louis, co ty gadasz? Jesteśmy zgubieni! – wybuchłam płaczem.
- Nad nami jest możliwe wyjście, będę musiał wyrwać kraty. – pokazał palcem
w górę, a ja spojrzałam przerażona w stronę okna. My ledwo się zmieścimy. No i
było za wysoko.
- El, spójrz na mnie – rękami chwycił moje policzki i skierował tak, bym
spojrzała prosto w jego niebieskie oczy. – Obiecuje ci, że wszystko będzie z
nami dobrze, okay? Uwierz mi proszę, chociaż ten raz – Spojrzałam na jego
twarz. Czujnie mnie obserwował. – Obiecuje, że pomogę ci się wydostać.
- Co proponujesz? – nieumyślnie zahaczyłam swoje palce o szlufki jego
spodni.
- Przejdę pierwszy, potem ty abym mógł cię złapać, okay? – zepchnął mnie
delikatnie ze swoich kolan aby móc wspiąć się na deskę.
- Nie Louis. Nie zostawiaj mnie tutaj znów samej. Proszę nie. – Panicznie
złapałam go za rękę.
- El, to jest jedyna szansa.
- Nie chcę zostać sama, Louis. –
płakałam znowu. Nagle pochylił się nade mną i spojrzał na mnie długo.
- El. Zaufaj mi, nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zostawił cię na
lodzie – odgarnął włosy z mojej twarz – Zrobiłem to raz, uwierz mi, że uczę się
na swoich błędach.
- Louis proszę – znów błagałam. On nie może iść, nie może mnie tutaj
zostawić samą w płonącym domu. Pogładził szybko mój policzek, aż jego palce
chwyciły mój podbródek. Błyskawicznie,
tak nagle, przysunął moją twarz do swojej, że luka między nami zniknęła. Tylko
delikatnie i naprawdę krótko przycisnął swoje usta do moich.
- Widzimy się tam – krzyknął krótko, kiedy wspinał się do góry. Kilka razy
musiał uderzyć w karty, zanim grzechocząc wypadły.
- Louis… - szepnęłam i znów zaczęłam płakać. Teraz byłam tutaj sama. Ogień
ogarniał cały obszar umywalek. Przerażona usiadłam na kolanach na toalecie i
czekałam, aż jego głos znów zabrzmi. Parapet był zbyt wysoko, abym mogła się
wspiąć. Ostrożnie odwróciłam się i stanęłam na desce. Louis miał mięśnie – ja
nie. – Louis! – krzyknęłam znów i podciągnęłam do góry. Ale naprawdę byłam zbyt
ciężka i słaba. Moje dłonie ześlizgnęły się i upadłam na podłogę. Krzyk bólu
wypadł mi z ust, kiedy wstawałam. Ogromna blizna pojawiła się na skórze mojego
brzucha. Ponownie stanęłam na desce i wytarłam spocone dłonie o spodnie. – Raz,
dwa, trzy – musi się udać – mruknęłam i wyciągnęłam się w górę.
- El? – rozbrzmiał głos Lou.
- Idę właśnie, ja… - ale coś pociągnęło mnie w dół. Ciężka ściana kabiny
spadła na mnie. Mój przenikliwy krzyk zagłuszył wszystko, ale co to dało?
Zostałam przygnieciona przez jeszcze nie palące się drewno. I nie było nikogo,
kto mógłby mi pomóc. – Louis! – krzyczałam tak głośno, że moje gardło ochrypło.
– Pomocy! – zamknęłam oczy. Drewno miało się niedługo zapalić. Coś mocnego
trafiło w moje stopy, przesunęłam wzrokiem pod płytkach. Coś twardego i zimnego
pryskało trafiało we mnie z płonącej ściany.
Czekaj – pryskało? Otworzyłam
oczy. Poprzez szary dym dało się zobaczyć zarysy postaci. Napadł mnie kaszel,
gdy otworzyłam usta aby krzyczeć.
- Ja.. Ja jestem, tu- tutaj! – dyszałam tak głośno, jak tylko mogłam i
zaciskałam znów oczy, gdy dym mi je podrażniał. Głuche kroki dźwięczały i
słyszałam głosy moich wybawców. Deska na moich plecach przygniatała mnie i
odbierała powietrze. Próbowałam się uwolnić i kopałam nogami. Cieszyłam się, że
chociaż ściana nie upadła na moją głowę, tylko na bok. Ucisk nagle zniknął.
Strażacy zrzucili ścianę ze mnie, która powoli stawała w płomieniach. Jeden
pochylił się i podniósł mnie delikatnie. Zerknęłam tylko w ukrytą twarz, gdy obok mnie lała się woda z
pomiędzy drewnianych ścian. Osunęłam się w ramionach strażaka i zamknęłam
palące mnie oczy. Moje gardło było wypełnione sadzą i zatykało się. Zaczęłam
kaszleć więc przytrzymywałam rękę przy ustach.
- Nosze! Dziewczyna jak najszybciej musi trafić do szpitala! – ryknął dziewczyna,
który mnie trzymał i biegł coraz szybciej.
- El! – krzyknął ktoś obok mnie, kiedy to strażak kład mnie na noszach i
razem z lekarzem popchnął do karetki.
- Jadę z wami, to jest moja przyjaciółka – rozległ się znowu ten głos i
ktoś złapał mnie za rękę. Potem drzwi i zamknęły się i cały zgiełk z zewnątrz
zniknął. Słyszałam tylko moje nierówne, szybkie bicie serca. Wraz z innym.
- Louis? – westchnęłam i znów zakaszlałam. Lekarz zaczął mnie kontrolować
medycznymi przyrządami.
- Jestem tutaj – odpowiedział i ścisnął mocniej moją dłoń.
- Wyszedłeś z tego cało i zdrowo – uśmiechnęłam się krzywo, a on zaśmiał
się krótko.
- Tak El, oczywiście najważniejsze jest to, że ja wyszedłem z tego cało i zdrowo – pokręcił po prostu głową.
- Tak łatwo zeskoczyłeś – powiedziałam po paru minutach ciszy.
- Wiedziałem, że będzie to najlepsze rozwiązanie.
- Zostawiłeś mnie tam samą, w tym palącym się domu – moje ciało wciąż
drżało. Myśl, o tym co właśnie się stało było straszna.
- Jest mi tak przykro – puścił moją dłoń i okrył mnie mocniej kocem –
Obiecałem Ci, że…
- że mnie uratujesz, tak – dokończyłam jego zdanie i otworzyłam oczy.
Spoglądał na mnie zamyślony.
- Jak znów mogę to naprawić? – szepnął przerywając nasz kontakt wzrokowy.
- Zostań ze mną – szepnęłam ponownie zamykając oczy. Moje gardło znów
złapało i musiałam przyłożyć rękę do ust – Zostań ze mną tak długo jak możesz –
Wtedy mój ogromny strach zniknął. Został zastąpiony głęboką miłością.
Nawet jeśli Louis zachowuje się jak głupek, to czasami awww <3
Nie wiem kiedy będzie kolejny, nie chce wam obiecywać, ale z całą pewnością jest dłuższy niż ten i trochę zajmie mi jego przetłumaczenie! :)
tt: @Reniferowa
hasztag: #SuTPL
Zapraszam na Wild Heart z Harrym! :)
Rozdział świetny ! <3
OdpowiedzUsuńLou na końcu taki kochany.Ciekawe na jak długo xd
Do nastęnego <3
@lovju69
Awwwww.<3
OdpowiedzUsuńAwwww <3 Kocham to ff!
OdpowiedzUsuńLouis jest dupkiem, ale na koncu byl taki kochany! Lsnsnzjzsj
Zobaczymy na jak dlugo.
Czekam nn.
@andrejjj99
Awww <3! Suodkie ^* czekam na nn ;3
OdpowiedzUsuń