wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 22

Przeczytajcie znów notkę pod rozdziałem, proszę....

LISI
Ignorowanie. To było moje motto dotyczące tematu pana Perfekcyjnego. I robiłam to tym razem naprawdę zdumiewająco perfekcyjne.
- Hej Lisi, poczekaj – usłyszałam za sobą głos, gdy wpadłam do windy i jak dzika wdusiłam przycisk, ponieważ ten, którego imienia nie wolno wymawiać, pojawił się w Lobby.
- Co jest Nialler? – powiedziałam zduszonym głosem i spojrzałam niepozornie ponad jego ramię. No dalej windo, zamknij drzwi. Niall wpadł do środka w ostatniej sekundzie.
- Zrobiłaś to tak szybko – skomentował.
- Tak… ja… kręci mi się w głowie – powiedziałam szybko i umieściłam na twarzy minę podobną do tych, którą mają chore osoby.
- Oh, za dużo śniadania? – Nachylił się ostrożnie w moją stronę.
- Nie, nie sądzę – zmęczona podparłam się o ścianę windy i spojrzałam w podłogę.
- Oh, Lis, pomogę ci – Niall położył ramię na moim ramieniu. Okej. To nie powinno było się zdarzyć, ale było już za późno. Winda otworzyła się z dźwiękiem i Niall pomógł mi wyjść na zewnątrz.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam głos tego, którego imienia nie wolno wymawiać.
- Tak, zająłem się już tym, Lisi tylko kręci się w głowie. Może dostała udaru słonecznego lub czegoś podobnego – wyjaśnił Niall na szczęście, więc mogłam go elegancko ignorować.
-  Mogę ją wziąć? – pojawił się nagle obok mnie. Ludzie, ta podłoga była taka interesująca. Taka piękna, szara i… szara i płaska – Chciałem pojechać z wami windą, ale spóźniłem się.
- Nie, poradzę sobie – mruknął Niall i zostawił go zaskoczonego ciągnąc mnie za sobą.
- Oh… Okej. Jeśli będziecie potrzebowali pomocy… Ja… Jestem w swoim pokoju – mruknął, usłyszałam jak znów zaczął się od nas oddalać.

- Coś jeszcze? Herbaty? Muzyki? Może mam ci coś jeszcze przynieść? – Niall stał nad moim łóżkiem i okładał łóżko wszystkimi kocami jakie znalazł dookoła.
- Niall… - wyciągnęłam moją głowę tak by nie udusić się pod poduszką – Jest trzydzieści stopni na dworze. Dusze się – wykopałam rękę spod tony koców i odrzuciłam poduszkę, która znajdowała się pod moją brodą.
- Ups – przeciągnął palcami przez swoją blond czuprynę – Jestem na dolę, dzwoń jeśli będzie gorzej, dobrze? – pociągnął następny koc prosto, jakbym nic nie mówiła.
Teraz siedzę tutaj, owinięta ze wszystkich stron. A ja tylko chciałam spokojnie spędzić trochę czasu samotnie w moim pokoju.
Zaczęłam rozgrzanymi palcami odrzucać z siebie koce i pochyliłam się z całej siły.
Koce i poduszki ociężale spadły na podłogę. Zza okna słyszałam stłumione głosy i odgłosy morza. Poczłapałam na balkon. Pode mną personel hotelu biegał czyszcząc ostatnie stoliki po śniadaniu.
Z moim Ipodem w ręce położyłam się powrotem na łóżku, włączyłam muzykę i zamknęłam oczy.
- Lisi? Halo? – coś uderzyło w moją stronę, a potem przewróciłam się jęcząc na brzuch.
- Nie chcę – wychrypiałam i zaczęłam mrugać otwierając oczy. Lottie stała nade mną próbując mnie połaskotać.
- Jest ciemno na dworze. Przespałaś cały dzień. – uśmiechnęła się rozbawiona i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Co? – zszokowana podniosłam się i wyjęłam słuchawki z uszu spoglądając na dwór. Faktycznie – na dworze zaczęło już zmierzchać. A był przecież środek lata. Musiało być naprawdę późno. – Przegapiłam kolacje? – zerknęłam na moją najlepszą przyjaciółkę.
- Tak, ale i tak idziemy teraz na ten festiwal – grzebała w swojej torebce. Mała kartka zwisała z pomiędzy jej palców, rozłożyła ją na chwilę, a zaraz potem znów zamknęła.
- Co to jest, Lo? – zapytałam i przeczołgałam po jej łóżku. Mruknęła coś niezrozumiałego i odwróciła się nieco dalej ode mnie – Hej, pokaż  - zajrzałam ponad jej ramieniem – To zdjęcie?
- Tak – skinęła nerwowo zaginając róg zdjęcia – Hiszpanie mają dzisiaj specjalną letnią noc festiwalową. Robią ognisko i do północy wrzuca się do niego rzeczy, o których chcesz się uwolnić. Ja… Ja zabieram to zdjęcie.
- Co jest na zdjęciu? – zapytałam i wzięłam zniszczony papier z jej dłoni.  Kiedy rozwinęłam go zauważyłam dwie osoby. Obie uśmiechały się szczęśliwie do aparatu. Tak bardzo ` jak tylko można, jakby były zakochane. – Dlaczego masz zdjęcie twoje i Quinn. Tak on się nazywał, prawda? – spojrzałam z powrotem na zdjęcie oddając je.
- Nie wiem – przyznała się i usiadła obok mnie na łóżku – Nosze to ze sobą od dwóch lata. Prawdopodobnie wciąż coś czuję do niego. – Zamyślona przewróciła je w dłoniach.
- Ale teraz chcesz się z tego wywiązać. Tak kompletnie ostatecznie, ponieważ masz Harry’ego – wypowiedziałam jej myśli. Przytaknęła.
-  Myślę, że to mi pomoże. Powinnam o nim szybciej zapomnieć, więcej go nie zobaczę. Powinnam zrobić to o wiele wcześniej – obróciła się w moją stronę i spojrzała – I? Masz coś, co chcesz spalić? – uśmiechnęła się słabo. Myślałam przez chwilę. Wszystkie głupie listy miłosne i fotografie już dawno wyrzuciłam. Byłam tutaj na wakacjach i nie miałam nic, co mogłoby przypominać mi o tym złym czasie. Nic, z wyjątkiem – pamiętnika.
Przeturlałam się po łóżku otwierając szufladę od nocnego stolika. Nie kładłam go wczoraj pomiędzy trzy egzemplarze VOGUE? Może… Chwyciłam mały miętowy zeszycik i otworzyłam na pierwszej stronie. Oh tak – co za bzdury, nikt nie powinien tego czytać.

Zrobiło się jeszcze ciemniej, gdy dotarłyśmy razem z Lottie na plażę. Tuż przy wielkim zbudowanym ognisku stało kilku Hiszpanów, który chcieli je zapalić. Tym, że ogień na plaży jest zabroniony całkowicie się nie przejmowali. Albo tutaj, mieli inne reguły. To wyjaśniałoby pożary lasów, o których słyszałam czasami w radio.
- Dobrze spałaś? – krzyknęła Jolie i uśmiechnęła się. Gdy do nas podbiegała, jej wysoki kok poruszał się dookoła zabawnie.
- Czujesz się już lepiej? – Niall również do nas dołączył.
- Tak, dziękuje. Jest już ze mną o wiele lepiej – próbowałam przekonać ich oboje uśmiechem – Co przynieśliście? – pozwoliłam sobie, jak wszyscy tutaj, usiąść na pisaku. Czerwone płomienie lizały drewno. Maleńkie iskry wyskoczyły w powietrze i opadły na piasek nieopodal naszych nóg. Ciepło które płynęło od ognia sprawiło, że moje oczy zaczynały palić. Szybko odwróciłam moją głowę w stronę Nialla, który przejął głos.
- Spale moją odmowę z Linguas.
- Czy to nie jest irlandzka drużyna, z którą angielska wygrała finał mistrzostw? – rozszerzyłam zaciekawiona oczy.
- Właśnie. Ale Jenkins zabrał moje miejsce chociaż byłem lepszy. On miał kontakty.
( Notka autorki: Noo, kto pamięta jeszcze Jenkinsa? ;D)
- Nie wiedziałam, że jesteś aż tak dobrym piłkarzem – przyznałam się, zerkając na zgnieciony papier który wyciągnął z kieszeni.
- A ja nie wiedziałam, że gdy jesteś pijana potrafisz tak dobrze śpiewać – uśmiechnął się bezczelnie.
- Jak… - zszokowana spojrzałam na niego.
- Harry to filmował. Oglądaliśmy później to video. – próbował stłumić śmiech.
- Co masz na myśli mówiąc… My? – zapytałam nieśmiało wpatrując się w swoje palce.
- Właściwie wszyscy – wargi Nialla drgnęły, ale on nadal próbował się nie roześmiać.
- Nieważnie – Jolie poklepała mnie przez chwilę w ramię i spojrzała rozbawiona na Nialla, który rozłożył się na piasku.
No to świetnie, teraz ostatecznie mogę być powodem do żartów.
- Cześć! – powiedziałam spoglądając do góry na mojego brata, który następnie usiadł pomiędzy Lottie i Niallem. Jego ignorowałam. Oczywiście widziałam go nie raz, ale to że usiadł obok mnie nie poprawiało stanu rzeczy.
- Czujesz się już lepiej El? – zapytał i przysunął się trochę bliżej.
Ignoruj, Elisabeth. Myśl o czym innym! Czymkolwiek.
I got this feeling on a summer Day when you were gone śpiewałam w myślach.
- Mam na dzieję, że to nie jest nic poważnego. Niall typował na udar słoneczny.
I crashed my car intro the bridge.
- Powiedz, ignorujesz mnie? – Jego wzrok wiercił w mojej twarzy. Cholera, właśnie spłoszył tym moją koncentracje.
- Czy coś zrobiłem? Powiedz? Jesteś na mnie zła?
I watched I let it burn…,  Kurcze, zapomniałam tekst. I thought… nie. I threw your shit intro a bag and pushed it down the stairs… Tak, tak to szło.
- A co to za książka? – wziął do ręki mój pamiętnik z miętową okładką.
- Łapy precz – syknęłam pociągając swoją rzecz powrotem. Zatrzymał na chwilę swój zaskoczony wzrok, a potem uśmiechnął się do mnie krzywo.
- Już, już, a więc co zrobisz? – rozbawiony zamknął lewe oko. Przygryzłam zakłopotana wargę. Ten dureń nie mógł mnie ignorować.
- Spale – powiedziałam bez emocji.
- Co?
- Książkę.
- Dlaczego?
-  To jest pamiętnik, Louis. Chce zapomnieć o czasie, który jest w nim opisany. Ten hiszpański rytuał brzmi bardzo kusząco.
- I tam są tylko złe wspomnienia?
- Tak.
- Jesteś pewna?
- Na sto procent, nie wiem co zaczynasz – odwróciłam się do niego plecami i przeciągnęłam po okładce książki. Moje czubki palców zostały na naklejce ‘YOLO’, łatwo powiedzieć. Musiałam ją przykleić kilka lat temu. Zamyślona oderwałam ją od okładki i zgniotłam. Kiedy spojrzałam na wewnętrzną stronę okładki, rozpoznałam moje stare pismo. Miałam tam wypisane refreny moich ulubionych piosenek w różnych kolorach.
 „ … and I look after you…” Więc dupa.
- Zaczyna się – krzyknęła Jolie i podskoczyła. Wszyscy zebrali się wokół ogniska śpiewając hiszpańską piosenkę, której nie rozumiałam.
Nagle pewien potężny mężczyzna zaczął krzyczeć odliczanie. Kiedy mu się bardziej przyjrzałam rozpoznałam, że to Nino. Miał krótkie spodenki i stał blisko ognia.
Nino wydał okrzyk wyrzucając zachwycony ręce w powietrze. Jak na komendę ludzie zaczęli wrzucać w płomienie to co przynieśli.
Dlatego odliczali. Była północ. Czas, aby się pożegnać. Spojrzałam w bok. Niall złożył swój papierek w samolot i pozwolił mu polecieć w stronę ognia.
Moje palce swędziały pod książką, którą powinnam wyrzucić. Wzięłam ją w lewą rękę i wyciągnęłam przed siebie. Wtedy ktoś złapał mój nadgarstek.
- Zostaw mnie, Louis – rzuciłam bez zerkania, wiedziałam kto to jest.
- Chce tylko, żebyś to jeszcze raz przemyślała – szepnął do mojego ucha, zbyt blisko – jak na mój gust.
- Zrobiłam to i teraz zostaw mnie – delikatnie potrząsnęłam ręką aby pozbyć się jego uścisku. Za sobą słyszałam krzyki pijanych osób.
- Więc dla ciebie stare czasy są naprawdę obojętne? – zdawał się ignorować moją prośbę.
- Tak, do cholery – energicznie wyrwałam rękę z jego uścisku przez co książka wypadła mi z dłoni. Wpadła prosto w trzaskające płomienie. Jak zagłodzone pochłonęły pamiętnik. Stopniowo matowy kolor mięty zamieniał się w czarny. Wypływa atrament i strony robią się czarne – ogień robił z mojej książki czarną bryłę. Ogień rozciągał się nad nią łukiem, każda osobna strona paliła się. Każde osobne wspomnienie opuszczało moje serce, czułam się wolna.
O don’t care. I love it.
- Dlaczego? – jego głos przebił się przez epickie odgłosy ognia.
- Mówiłam już – wycisnęłam przez zęby. Odwróciłam się i spojrzałam na niego – A teraz zostaw mnie w spokoju, muszę do toalety – wściekła popchnęłam go lekko na bok i pobiegłam do drewnianego domku – toalety na plaży dla gości. Zbyt długo zajęłoby mi dobiegnięcie do hotelu.
Gdy weszłam do kabiny migotały w niej tylko słabe żarówki na suficie. Ciężki zapach Marihuany był w powietrzu, zatrzymałam oddech.
LOUIS
A potem już jej nie było. Miałem rację; była na mnie zła. Ale co ja zrobiłem? Oprócz bycia aroganckim idiotą.
- Hej Louis, piwa? – Harry stanął obok mnie, gdy wpatrywałem się w ogień.
- Chętnie – mruknąłem sięgając po chłodną butelkę.
- Spaliłem moje zgłoszenie do X-factora. Miałeś rację, to jest niepotrzebne marzenie – mruknął po drodze do innych.
- Co? Nie Harry, nie miałem tego wcześniej na myśli.
-  Ah daj spokój, oboje wiem, że i tak niby to nie przyniosło. Każdego roku staram się dostać po to by zrezygnować, bo jestem tchórzem.
- Za mało w siebie wierzysz, Haz – oparłem się obok niego o mur. – Musisz być pewny siebie. W przeciwnym razie nie zajdziesz daleko. Nie pokochasz samego siebie jeśli nie potrafisz kochać innych.
- Chciałbym, ale żadnego aroganckiego dupka jakim ty się stałeś – uśmiechnął się i zaśmiał cicho. Wiedziałem, że stałem się arogancki, ale to pomagało mi w pracy.
Dołączyłem do jego śmiechu – Wiesz, próbowałem być dupkiem. Ale zostało to inaczej zrozumiane.
Teraz musiałem śmiać się głośniej i pod wpływem butelki piwa zawołałem
- Za dupków – uśmiechnąłem się i przystawiłem butelkę do ust.
Nagle przegrał mi zaskoczony okrzyk. – OGIEŃ! Płonie drewniany domek! – krzyczała kobieta i pobiegła szaleńczo na plażę.
- Drewniany dom? – zszokowany spojrzałem na Harry’ego – Czy tam nie ma toalety?
Przytaknął.
- Kurwa – panicznie odstawiłem moją butelkę na murek – Harry, dzwoń po straż pożarną. El jest w środku. – Tak szybko jak mogłem pobiegłem w kierunku z którego przybyła kobieta, nie czekając na reakcje Stylesa. Miałem naprawdę ogromną nadzieję, że mnie słyszał.
Już z daleka było widać szary dym, który unosił się w górę. Cała męska toaleta stała w płomieniach, które przedostały się na resztę domu.
Jeśli El jest w środku – co jest bardzo prawdopodobnie – nie ma zielonego pojęcia o pożarze.
Gorączkowo wyważyłem drzwi i dostałem się do dusznego pomieszczenia.
- El?! – Panika wróciła – silniejsza niż wcześniej.
- Louis? Poważnie? Prześladujesz mnie nawet w toalecie? Powiedz, nie jesteś tym zmęczony?  - rozzłoszczona otworzyła drzwi.
- To… Toaleta płonie! – krzyknąłem i wziąłem głęboki wdech – Musimy się stąd wynieść jak najszybciej. Strach znów zagościł w jej dużych niebieskich oczach.
– Jeśli to żart…
- Nie, nie jest – zapewniłem kręcąc głową. Złapałem jej dłoń i chciałem wyjść, ale w jednym momencie złamał się obszar przed nami. Ogień był blisko ściany, płomienie i iskry żywo zdeformowały belkę, która spadła z hukiem w przejściu.
Przepchnąłem El za mnie i zrobiłem kilka kroków do tyłu.
Było za późno.
Byliśmy uwięzieni.






Przetłumaczyłam notatkę, którą jakiś czas temu napisała autorka. Miałam do niej napisać, ale myślę, że tutaj wytłumaczyła się wystarczająco. Pytanie z ostatniego rozdziału zadaje więc chyba ponownie…

„Hej, pewnie zauważyliście, że już tutaj nie żyję… Tak mi przykro, kto wie, kiedy zmartwychwstanę, dlatego też nie usuwam stąd konta. Ale musicie wiedzieć, że nie robię tego złośliwie! Naprawdę! Jest mi tak przykro… możemy pozostać w kontakcie na instagramie na przykład.
Proszę nie bądźcie na mnie źli. Dziękuje wam za wszystko, co tutaj się dzieje. Dziękuje.”

Wszyscy którzy odezwali się pod 21 rozdziałem, chcieli, abym tłumaczyła dalej mimo, że nie ma dalszych rozdziałów... Jesteście za tym dalej? Po prostu chciałabym wiedzieć; bo skoro nie ma nic więcej po 37, nie wiadomo kiedy będzie, i czy w ogóle będzie to nie wiem, czy jest sens. Dużo z was może przestać interesować się tą historią właśnie z tego powodu...

A ja przepraszam, że znów się trochę spóźniłam, no... nie będę się tłumaczyła, bo ile można. Po prostu nie obiecuje kiedy pojawi się kolejny, mam nadzieję, tylko, że jeśli go będziecie chcieli to mniej więcej w takim właśnie odstępie. Teraz idę spać, dziś jestem naprawdę okropnie zmęczona :o 

Nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta ale istnieje hasztag tłumaczenia #SuTPL możecie tam też dawać odpowiedź :) 

+ Zapraszam was wszystkich serdecznie na Wild heart z Harrym i Me
 ą! 

3 komentarze:

  1. wiem, że moge być tylko jedyna tutaj co skomentowała haha
    ale prosze cie! przetlumacz to chociazby do tego 37 rozdz no :(( bardzo mi zalezy na tym :D pliska :C @zaynior

    OdpowiedzUsuń
  2. Tłumacz dalej proszę!!!

    Liza xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale zamulilam z tym komentarzem hahah xD
    Ja osobiscie z checia przeczytalabym do 37 rozdzialu. Jestem ciekawa co jeszcze sie wydarzy...
    Mam nadzieje, ze do nastepnego rozdzialu. :*
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń