poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 16

LOUIS

Jej delikatne ciało ułożyłem w hotelowym łóżku. Powoli pochyliłem się nad jej klatką piersiową. Udało mi się ją utrzymać przy życiu. Tak, ona żyła!
Harry i ja natychmiast zanieśliśmy ją do pokoju, lecz ona nic nie mówiła. Generalnie nie robiła nic oprócz oddychania i kaszlenia. Jej oczy były zamknięte, a nikły uśmiech malował się na jej ustach.
Chociaż, może to ja tam go sobie wyobraziłem.
Moje palce delikatnie muskały ją. Mogła umrzeć. Jej skroń wciąż krwawiła, mimo to, że Harry ciągle wszystko ścierał. Właśnie teraz był w łazience po nowe ręczniczki.
- El, no dalej – wyszeptałem i ścisnąłem delikatnie jej dłoń, ale ona nie reagowała – wpadła w niekończący się sen.
- Gdzie są inni? – Harry wrócił i znów przetarł jej czoło.
- Nie wiem – odpowiedziałem. I właściwie to w ogóle nie chciałem wiedzieć, co Ryan i Eleanor wyprawiali.
- Moja mama i Scott nie powinni tego widzieć – zauważył Harry głośno i pogłaskał ją tuż nad czołem.
- A nie powinniśmy udać się na przykład do szpitala? – puściłem jej dłoń i oparłem się z powrotem. Krzyżując przy tym moje ramiona za głową i zamykając oczy.
- Nie, ty jesteś praktycznie lekarzem – Harry po raz setny zbadał jej puls.
- Zacząłem studiować, ale potem rozpocząłem karierę piłkarską. Tutaj z całą pewnością nie ma mowy o lekarzu.
- Ufam Ci  - mruknął, głaskając dłoń El.
- To jest … naprawdę miłe z twojej strony Haz, ale potem może stać się jeszcze coś gorszego i nie będę mógł pomóc. Tak byłoby bezpieczniej – nerwowy wstałem i przeszedłem przez chłodny pokój. Włączony wentylator brzęczał nad naszymi głowami i można było słyszeć głośny szum wody z dworu.
- Dziękuje Lou – powiedział Harry nagle i spojrzał na mnie. Pytająco uniosłem powoli brwi do góry.
- Że tak bardzo troszczysz się o moją siostrę. Wcale nie musisz tego robić, a mimo to – urwał i spojrzał niepewnie po pokoju – Jak to się właściwie stało?
Tak. Teraz muszę się przed nim przyznać.
- Spadła tyłem z klifu – wyszeptałem.
- Co?
- Spadła tyłem z klifu – powtórzyłem głośniej i moje palce zdawały się być interesujące.
- Jak to się stało, Lou? Jak do cholery? – jego czoło zmarszczyło się w zdenerwowano.
- My mieliśmy… ah, my tak jakby  kłóciliśmy się. Ale tylko trochę…
- Louis, to moja siostra – w jego oczach pojawiły się znów łzy, przez co jego głos zniekształcił się i brzmiał płaczliwie – To moja siostra – wyszeptał i wytarł energicznie, spacerujące po policzkach łzy.
- Wiem to – odpowiedziałem, prawdopodobnie zbyt energicznie. – Jak myślisz, dlaczego tutaj jestem? Dlaczego się o nią troszczę? Myślisz, że robię to tylko dla swojego sumienia? Bo chce zrobić to najszybciej jak to jest możliwe? Nie Harry, to nie jest dla mojej własnej korzyści. Robię to, ponieważ chce. Chce, żeby jej nic nie było, rozumiesz? Jest dla mnie dobrą przyjaciółką, ja też mam uczucia.
Tak, tak było. Ona była moją dobrą przyjaciółką. I uważam, że to pięknie iż jestem jej przyjacielem, mimo naszej wspólnej dziwnej przeszłości. Jak życzliwi i piękni ludzie.
- Powiedz, lubisz ją bardzo jeszcze, tak naprawdę? – Harry przysunął sobie krzesło bliżej mnie i usiadł.
- Co masz na myśli? – krytycznie uniosłem brwi do góry.
- To co było wcześniej… przed twoją karierką.
- Harry, to było rok temu. Ja… Ja nie mam czasu na takie rzeczy – zdecydowanie spojrzałem na niego.
- Nawet trochę? Widziałem cię na imprezie – mruknął, a ja przestraszyłem się. Impreza. Nie mogłem sobie za wiele przypomnieć.
- Co się tam stało? – zapytałem i pochyliłem się by być bliżej. ( Po za tym, że  wiele razy zwymiotowałem, a potem obudziłem się w jej łóżku)
- Poszedłem do Lisi, i wtedy was zobaczyłem. W łóżku. – powiedział i wzruszył ramionami.
- Co robiliśmy? – pisnąłem podskakując – To nie byłem ja, Haz. Może Niall? ON ciągle z nią jest i ją uwielbia!
- Po pierwsze: Nie, tylko się całowaliście. Po drugie Niall był  na dole. To na pewno byłeś ty.
Uniósł lekko rozbawiony brwi do góry.
- Nie mogę uwierzyć – wyzywająco wychyliłem się do tyłu. El i ja? Nigdy. To było wcześniej. W przeszłości. Chociaż czasem o tym myślałem. Jak widziałem ją ostatni raz. Zostawiłem ją i odszedłem, ale to była wielka szansa. Moje marzenie, o byciu piłkarzem w narodowej drużynie spełniało się. Ale jaki zakochany chłopak mógłby powiedzieć dziewczynie, że odchodzi? Że będzie pomiędzy nami ogromny ocean atlantycki, bo pierwsze pół roku treningów będzie odbywało się w San Francisco. Kto miałby wystarczająco dużo odwagi, by to zakończyć? Chociaż wszystko  biegło pięknie? Ja nie. Byłem tchórzem i zbyt łatwo odpuściłem. Bez słowa, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Niestety nigdy nie zapomniałem o tym czasie. I teraz tkwiło to w moim mózgu.
Siedem miesięcy temu
Zaparkowałem moje auto przed bramą szkoły i wysiadłem. Silnym ruchem ręki zamknąłem drzwi i ułożyłem okulary przeciwsłoneczne na nosie. Nosiłem je mimo, że była zima.
Powoli podszedłem do bramy i oparłem się o nie. Jak mam jej wyjaśnić moją nową przyszłość? Że podpisałem kontrakt i już dzisiaj wieczorem lecę do San Francisco. To złamie jej serce, a może nie? Nie. Nie mogę tego zrobić.
-Cześć skarbie – szepnął delikatny głos za mną i małe dłonie zasłoniły moje oczy. Moje kąciki ust drgnęły układając się w uśmiechu. Powoli odwróciłem się.
- Cześć moje kochanie – gdy pozwoliła mi znów widzieć, zamrugałem. Jej usta układały się w figlarnym uśmiechu. Złapała mnie za ręce.
- Czym sobie zasłużyłam, że mnie odbierasz? – zapytała śmiejąc się cicho.
- Może tęskniłem? – podniosłem ręce nie co do góry i oparłem czoło o jej. Potem ułożyłem swoje usta na jej i pocałowałem.
- O Boże, Lou proszę nie pożeraj mojej siostry PRZED moimi oczami. – Harry poklepał mnie krótko i mocno po ramieniu, aż moje okulary ześlizgnęły się. – Robisz dziś za Taxi?
- Nie – trochę zdenerwowany wcisnąłem je powrotem na nos i położyłem rękę na ramieniu El. – Odbieram tylko El. – skinął głową. Potem zmarszczył czoło w zamyśleniu. On wiedział. Musiałem mu powiedzieć. Wszystko. Że dzisiaj ją zostawię. Podszedł powoli do mnie ignorując pytające spojrzenie  - Cześć, do zobaczenia – powiedział i objął mnie na chwilę – Zrób to dobrze – wyszeptał cicho do mojego ucha.
- Cześć bracie! – teraz Zayn.
- Cześć Zayn, ciebie też nie odbieram - powiedziałem szybko – Idziemy już? – szepnąłem do El i pocałowałem ją we włosy. Skinęła głową, chwyciłem ją za rękę.
‘Musisz jej powiedzieć’ krzyczało w moim środku.  Wyraźnie czułem zmartwione spojrzenie Harry’ego i automatycznie ścisnąłem mocnej rękę El.
- Do później, Lisi – krzyknął jeszcze Harry, potem wsiedliśmy do mojego auta.

- Dlaczego jedziemy tak daleko, Boo Bear? – spojrzała na mnie wyczekująco z boku. Jej niebieskie oczy prawie wypalały dziury w mojej twarzy – Muszę już nie długo być w domu.
- Musisz być niedługo w domu? – odwróciłem wzrok na chwile od jezdni i mrugnąłem do niej.
- Nie, ale… powiedz mi, parkujesz właśnie przed moją ulubioną lodziarnią? W zimę? – Niecierpliwie odpięła pas i szarpnęła drzwi. Parsknąłem śmiechem, zanim sobie o czymś przypomniałem. Za pięć godzin miałem lecieć. Już, tak po prostu odejść. ‘Powiedz jej Lou! Powiedz jej!’
Nie. Nie mogę tego zrobić. Nie, nie, nie!

- Zapraszam cię, zamów sobie co tylko chcesz – powiedziałem do niej i odsunąłem krzesło, aby mogła usiąść. ‘ Tuszujesz swoje tchórzostwo, Louis!’ ale to nie działało. Ani trochę.
- Nie musisz tak mówić, Boo – zachichotała i chwyciła menu z lodami. Ona zawsze kochała lody.
- Więc jak minął ci dzień? – zapytałem i odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy.
- Udał się, Zayn zaprosił nas na urodziny. Idziesz na imprezę? – złożyła kartę i złapała mnie za rękę.
- Hm, jasne – mruknąłem cicho i przysunąłem ją bliżej siebie, aby połączyć nasze usta.

Przed jej drzwiami odwróciła się jeszcze raz. – Dziękuje za to, że mnie odebrałeś – uśmiechnęła się i wspiąłem się na ostatni schodek tak, że moja klatka piersiowa stykała się z jej ciepłą zimową kurtką.
- Z przyjemnością – przytuliłem ją w pasie i oparłem na jej swoje czoło. Ta duża, gruba gula w moim gardle nie chciała odpuścić. ‘ Wykorzystaj ostatnią szansę’ Nic.
- W takim razie do jutra – małe dołeczki, które również Harry miał, wymalowały się w jej policzkach. ‘ Do jutra…’ Było by wspaniale.
- Tak, do jutra – szepnąłem i pocałowałem ją potem. Położyła swoje dłonie na mojej piersi i wypowiedziała z miłością
- Louis – mruknęła i uśmiechnęła się przez pocałunek – Nie całuj mnie tak, jakby było to pożegnanie! – jej oddech pieścił moją skórę.
Ale tak właśnie było. Nasz ostatni pocałunek. Pożegnalny.
- Kocham cię – szepnąłem i pocałowałem ją znów.
- Ja też cię kocham, Louis.

Domy były mniejsze. Chmury były bliżej. Mój samolot leciał w przestworzach. Opuściłem Londyn. Na długi czas. Z daleka od mojej dziewczyny, z którą nie umiałem nawet prawidłowo się pożegnać, ponieważ nie miałem tyle odwagi.
Co El pomyśli, kiedy mnie więcej nie zobaczy? Znienawidzi mnie? Będzie tęskniła? Wybaczy mi kiedyś? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Właśnie załamałem jej serce.

- Louis! Słuchasz ty mnie w ogóle?
- Co? – zmieszany odwróciłem głowę w bok. Harry zirytowany pokręcił głową.
- Denerwujesz się – przeczesał palcami swoje loki.
- Pójdę już – powiedziałem i wstałem. Potrzebowałem przestrzeni. Świeżego powietrza. Musiałem myśleć o innych rzeczach. Ta przeszłość wykańczała mnie.
- Louis! – krzyknął ktoś z drugiego końca korytarza.
- Hi Eleanor – uśmiechnąłem się i długo próbowałem nie uśmiechać się przez cały czas. Cholera. Co ta dziewczyna ze mną  robiła?
- Lisi czuje się lepiej? – pociągnęła swoje brązowe włosy na ramię.
- Śpi – odpowiedziałem wzruszając lekko ramionami.
- Myślę, że to wzruszające jak się o nią troszczysz – uśmiechnęła się do mnie. Razem usiedliśmy na sofie w wspólnym pokoju. Sądzi, że to wzruszające. Nagle moje serce zaczęło szybciej iść. To jest to czego potrzebuje. Nowej miłości. Przeszłość była dla mnie męcząca. Zbyt bolesna. – Proszę nazywaj mnie El, bardzo mi się to podoba – dodała do tego.
El. Każda podobająca mi się dziewczyna musi mieć zdrobnienie ‘El’?  Szalony przypadek.
- Okay – uśmiechnąłem się krzywo i potarłem zdenerwowany ręce. Na Ibizie było naprawdę gorąco – Lisi jest moją przyjaciółką.
- LOUIS! – krzyknął nagle Harry z innego pokoju – LISI WIDZI! – jego głos był nienaturalnie wysoki.
- Chętnie pójdę z tobą, jeśli to nie problem – El wzięła mnie na sekundę za rękę i podniosła na nogi. Ona była po prostu oszałamiające. Więcej razy mogę nie spotkać takiego człowieka.
- Hi – uśmiechnęła się z trudem, widziałem oczy Lisi z krytycznym spojrzeniem.
- Halo – jej głos był szorstki i ochrypły. Mówiąc skrzywiła się, przez co miałem ochotę jej pomóc – Harry powiedz, uratowałeś mnie? – na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
- Um, noo on też pomógł – zawstydzony miętoliłem swój T-shirt. Czerwień oblała moje policzki i szukałem spojrzenia El, do której uśmiechnąłem się.
- Chcieliśmy teraz iść do baru – wyjaśniła El i usiadła na jednym z krzeseł, na tym którym siedział Harry, ja usiadłem przed.
- My czyli wszyscy? – Lisi powoli odzyskiwała swój głos.
- Ryan, Niall, Harry, Lottie, El i ja – odpowiedziałem.
- EL? – jej głos rozbudził się.
- Tak, to moje przezwisko – El uśmiechnęła się przyjacielsko do Lisi, a potem do mnie, odwzajemniłem to. Przez ostatnie pięć minut uśmiechałem się stanowczo za dużo.
Długo nic się nie działo. Co jest z Lisi? Coś ją boli? Nie mogła iść? Chciała zostać sama? Dlaczego nic nie mówiła?

- Idźcie – szepnęła ochrypłym głosem – Idźcie, chcę zostać sama – powtórzyła głośniej. Towarzyszył temu delikatny gniew. 



















Cześć słońca. Tak z całą pewnością rozdziały będą przeniesione na niedziele. Przepraszam, że teraz nie dałam rady, ale mam naprawdę dużo na głowie i trudno wkręcić się w życie studentów, gdzie chodzisz tam na wykłady, a do tego i tak masz kupę roboty w domu. Dziś dopiero zaczęłam coś sensownego i przyznam, że... będzie ciężko. ALE damy radę. MUSZĘ. CHCĘ. no nie ważne nie o mnie. 
Dziękuje za wasze komentarze, jesteście kochane wielkie i takie tam.
Dziś jest mi przykro z powodu Lisi, uh :( 

2 komentarze:

  1. O rany!
    Lou chyba popieprzyło, tak oszaleć na punkcie ledwo poznanej dziewczyny... i jak mógł na nią mówić zdrobnieniem El? To okropne!
    Naprawdę mnie wkurzył... jeszcze to wspomnienie z ostatniego dnia związku Lisi i Louisa... łamiący serce rozdział...
    pozdrawiam i czekam na kolejny :) xx
    http://where-love-is-lost.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW!
    No bez jaj! Zaraz wszyscy beda chcieli miec przezwisko El... El jest tylko jedna czyli Lisi, a inny podziekukemy.
    Co do Louisa... pojebalo go?! Stary ogarnij sie! Spoko poznales nowy dziewczyne, ale zeby tak sie zachowywac?! Jeszcze bedziesz ja El nazywal... No bez jaj..
    Co da Lisi to mi jej naprawde szkoda...
    Ich ostatni dzien zwiazku byl... zabraklo mi slow.. z jeden strony taki piekny, z drugiej taki smutny.. biedna Lisi.
    Dobrze ze po wypadku, jej juz z nimi...
    Rozdzial swietny, ale strasznie smutny.
    Czekam nn.
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń