LOUIS
Jej delikatne ciało
ułożyłem w hotelowym łóżku. Powoli pochyliłem się nad jej klatką piersiową.
Udało mi się ją utrzymać przy życiu. Tak, ona żyła!
Harry i ja natychmiast
zanieśliśmy ją do pokoju, lecz ona nic nie mówiła. Generalnie nie robiła nic
oprócz oddychania i kaszlenia. Jej oczy były zamknięte, a nikły uśmiech malował
się na jej ustach.
Chociaż, może to ja tam
go sobie wyobraziłem.
Moje palce delikatnie
muskały ją. Mogła umrzeć. Jej skroń wciąż krwawiła, mimo to, że Harry ciągle
wszystko ścierał. Właśnie teraz był w łazience po nowe ręczniczki.
- El, no dalej –
wyszeptałem i ścisnąłem delikatnie jej dłoń, ale ona nie reagowała – wpadła w
niekończący się sen.
- Gdzie są inni? –
Harry wrócił i znów przetarł jej czoło.
- Nie wiem –
odpowiedziałem. I właściwie to w ogóle nie chciałem wiedzieć, co Ryan i Eleanor
wyprawiali.
- Moja mama i Scott nie
powinni tego widzieć – zauważył Harry głośno i pogłaskał ją tuż nad czołem.
- A nie powinniśmy udać
się na przykład do szpitala? – puściłem jej dłoń i oparłem się z powrotem.
Krzyżując przy tym moje ramiona za głową i zamykając oczy.
- Nie, ty jesteś
praktycznie lekarzem – Harry po raz setny zbadał jej puls.
- Zacząłem studiować,
ale potem rozpocząłem karierę piłkarską. Tutaj z całą pewnością nie ma mowy o
lekarzu.
- Ufam Ci - mruknął, głaskając dłoń El.
- To jest … naprawdę
miłe z twojej strony Haz, ale potem może stać się jeszcze coś gorszego i nie będę mógł pomóc. Tak byłoby bezpieczniej –
nerwowy wstałem i przeszedłem przez chłodny pokój. Włączony wentylator brzęczał
nad naszymi głowami i można było słyszeć głośny szum wody z dworu.
- Dziękuje Lou –
powiedział Harry nagle i spojrzał na mnie. Pytająco uniosłem powoli brwi do
góry.
- Że tak bardzo
troszczysz się o moją siostrę. Wcale nie musisz tego robić, a mimo to – urwał i
spojrzał niepewnie po pokoju – Jak to się właściwie stało?
Tak. Teraz muszę się
przed nim przyznać.
- Spadła tyłem z klifu
– wyszeptałem.
- Co?
- Spadła tyłem z klifu
– powtórzyłem głośniej i moje palce zdawały się być interesujące.
- Jak to się stało,
Lou? Jak do cholery? – jego czoło zmarszczyło się w zdenerwowano.
- My mieliśmy… ah, my
tak jakby kłóciliśmy się. Ale tylko
trochę…
- Louis, to moja
siostra – w jego oczach pojawiły się znów łzy, przez co jego głos zniekształcił
się i brzmiał płaczliwie – To moja siostra – wyszeptał i wytarł energicznie,
spacerujące po policzkach łzy.
- Wiem to –
odpowiedziałem, prawdopodobnie zbyt energicznie. – Jak myślisz, dlaczego tutaj
jestem? Dlaczego się o nią troszczę? Myślisz, że robię to tylko dla swojego
sumienia? Bo chce zrobić to najszybciej jak to jest możliwe? Nie Harry, to nie
jest dla mojej własnej korzyści. Robię to, ponieważ chce. Chce, żeby jej nic
nie było, rozumiesz? Jest dla mnie dobrą przyjaciółką, ja też mam uczucia.
Tak, tak było. Ona była
moją dobrą przyjaciółką. I uważam, że to pięknie iż jestem jej przyjacielem,
mimo naszej wspólnej dziwnej przeszłości. Jak życzliwi i piękni ludzie.
- Powiedz, lubisz ją
bardzo jeszcze, tak naprawdę? – Harry przysunął sobie krzesło bliżej mnie i
usiadł.
- Co masz na myśli? –
krytycznie uniosłem brwi do góry.
- To co było wcześniej…
przed twoją karierką.
- Harry, to było rok
temu. Ja… Ja nie mam czasu na takie rzeczy – zdecydowanie spojrzałem na niego.
- Nawet trochę?
Widziałem cię na imprezie – mruknął, a ja przestraszyłem się. Impreza. Nie
mogłem sobie za wiele przypomnieć.
- Co się tam stało? –
zapytałem i pochyliłem się by być bliżej. ( Po za tym, że wiele razy zwymiotowałem, a potem obudziłem
się w jej łóżku)
- Poszedłem do Lisi, i
wtedy was zobaczyłem. W łóżku. – powiedział i wzruszył ramionami.
- Co robiliśmy? –
pisnąłem podskakując – To nie byłem ja, Haz. Może Niall? ON ciągle z nią jest i
ją uwielbia!
- Po pierwsze: Nie,
tylko się całowaliście. Po drugie Niall był
na dole. To na pewno byłeś ty.
Uniósł lekko rozbawiony
brwi do góry.
- Nie mogę uwierzyć –
wyzywająco wychyliłem się do tyłu. El i ja? Nigdy. To było wcześniej. W
przeszłości. Chociaż czasem o tym myślałem. Jak widziałem ją ostatni raz.
Zostawiłem ją i odszedłem, ale to była wielka szansa. Moje marzenie, o byciu
piłkarzem w narodowej drużynie spełniało się. Ale jaki zakochany chłopak mógłby
powiedzieć dziewczynie, że odchodzi? Że będzie pomiędzy nami ogromny ocean
atlantycki, bo pierwsze pół roku treningów będzie odbywało się w San Francisco.
Kto miałby wystarczająco dużo odwagi, by to
zakończyć? Chociaż wszystko biegło
pięknie? Ja nie. Byłem tchórzem i zbyt łatwo odpuściłem. Bez słowa, bez
jakiegokolwiek wyjaśnienia. Niestety nigdy nie zapomniałem o tym czasie. I
teraz tkwiło to w moim mózgu.
Siedem
miesięcy temu
Zaparkowałem
moje auto przed bramą szkoły i wysiadłem. Silnym ruchem ręki zamknąłem drzwi i
ułożyłem okulary przeciwsłoneczne na nosie. Nosiłem je mimo, że była zima.
Powoli
podszedłem do bramy i oparłem się o nie. Jak mam jej wyjaśnić moją nową
przyszłość? Że podpisałem kontrakt i już dzisiaj wieczorem lecę do San
Francisco. To złamie jej serce, a może nie? Nie. Nie mogę tego zrobić.
-Cześć
skarbie – szepnął delikatny głos za mną i małe dłonie zasłoniły moje oczy. Moje
kąciki ust drgnęły układając się w uśmiechu. Powoli odwróciłem się.
-
Cześć moje kochanie – gdy pozwoliła mi znów widzieć, zamrugałem. Jej usta
układały się w figlarnym uśmiechu. Złapała mnie za ręce.
-
Czym sobie zasłużyłam, że mnie odbierasz? – zapytała śmiejąc się cicho.
-
Może tęskniłem? – podniosłem ręce nie co do góry i oparłem czoło o jej. Potem
ułożyłem swoje usta na jej i pocałowałem.
-
O Boże, Lou proszę nie pożeraj mojej siostry PRZED moimi oczami. – Harry poklepał mnie krótko i mocno po
ramieniu, aż moje okulary ześlizgnęły się. – Robisz dziś za Taxi?
-
Nie – trochę zdenerwowany wcisnąłem je powrotem na nos i położyłem rękę na
ramieniu El. – Odbieram tylko El. – skinął głową. Potem zmarszczył czoło w
zamyśleniu. On wiedział. Musiałem mu powiedzieć. Wszystko. Że dzisiaj ją
zostawię. Podszedł powoli do mnie ignorując pytające spojrzenie - Cześć, do zobaczenia – powiedział i objął
mnie na chwilę – Zrób to dobrze – wyszeptał cicho do mojego ucha.
-
Cześć bracie! – teraz Zayn.
-
Cześć Zayn, ciebie też nie odbieram - powiedziałem szybko – Idziemy już? –
szepnąłem do El i pocałowałem ją we włosy. Skinęła głową, chwyciłem ją za rękę.
‘Musisz
jej powiedzieć’ krzyczało w moim środku.
Wyraźnie czułem zmartwione spojrzenie Harry’ego i automatycznie
ścisnąłem mocnej rękę El.
-
Do później, Lisi – krzyknął jeszcze Harry, potem wsiedliśmy do mojego auta.
-
Dlaczego jedziemy tak daleko, Boo Bear? – spojrzała na mnie wyczekująco z boku.
Jej niebieskie oczy prawie wypalały dziury w mojej twarzy – Muszę już nie długo
być w domu.
-
Musisz być niedługo w domu? – odwróciłem wzrok na chwile od jezdni i mrugnąłem
do niej.
-
Nie, ale… powiedz mi, parkujesz właśnie przed moją ulubioną lodziarnią? W zimę?
– Niecierpliwie odpięła pas i szarpnęła drzwi. Parsknąłem śmiechem, zanim sobie
o czymś przypomniałem. Za pięć godzin miałem lecieć. Już, tak po prostu odejść.
‘Powiedz jej Lou! Powiedz jej!’
Nie.
Nie mogę tego zrobić. Nie, nie, nie!
-
Zapraszam cię, zamów sobie co tylko chcesz – powiedziałem do niej i odsunąłem
krzesło, aby mogła usiąść. ‘ Tuszujesz swoje tchórzostwo, Louis!’ ale to nie
działało. Ani trochę.
-
Nie musisz tak mówić, Boo – zachichotała i chwyciła menu z lodami. Ona zawsze
kochała lody.
-
Więc jak minął ci dzień? – zapytałem i odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy.
-
Udał się, Zayn zaprosił nas na urodziny. Idziesz na imprezę? – złożyła kartę i
złapała mnie za rękę.
-
Hm, jasne – mruknąłem cicho i przysunąłem ją bliżej siebie, aby połączyć nasze
usta.
Przed
jej drzwiami odwróciła się jeszcze raz. – Dziękuje za to, że mnie odebrałeś –
uśmiechnęła się i wspiąłem się na ostatni schodek tak, że moja klatka piersiowa
stykała się z jej ciepłą zimową kurtką.
-
Z przyjemnością – przytuliłem ją w pasie i oparłem na jej swoje czoło. Ta duża,
gruba gula w moim gardle nie chciała odpuścić. ‘ Wykorzystaj ostatnią szansę’
Nic.
-
W takim razie do jutra – małe dołeczki, które również Harry miał, wymalowały
się w jej policzkach. ‘ Do jutra…’ Było by wspaniale.
-
Tak, do jutra – szepnąłem i pocałowałem ją potem. Położyła swoje dłonie na
mojej piersi i wypowiedziała z miłością
-
Louis – mruknęła i uśmiechnęła się przez pocałunek – Nie całuj mnie tak, jakby
było to pożegnanie! – jej oddech pieścił moją skórę.
Ale
tak właśnie było. Nasz ostatni pocałunek. Pożegnalny.
-
Kocham cię – szepnąłem i pocałowałem ją znów.
-
Ja też cię kocham, Louis.
Domy
były mniejsze. Chmury były bliżej. Mój samolot leciał w przestworzach.
Opuściłem Londyn. Na długi czas. Z daleka od mojej dziewczyny, z którą nie
umiałem nawet prawidłowo się pożegnać, ponieważ nie miałem tyle odwagi.
Co
El pomyśli, kiedy mnie więcej nie zobaczy? Znienawidzi mnie? Będzie tęskniła?
Wybaczy mi kiedyś? Nie mam pojęcia. Ale wiem jedno. Właśnie załamałem jej
serce.
- Louis! Słuchasz ty
mnie w ogóle?
- Co? – zmieszany
odwróciłem głowę w bok. Harry zirytowany pokręcił głową.
- Denerwujesz się –
przeczesał palcami swoje loki.
- Pójdę już –
powiedziałem i wstałem. Potrzebowałem przestrzeni. Świeżego powietrza. Musiałem
myśleć o innych rzeczach. Ta przeszłość wykańczała mnie.
- Louis! – krzyknął
ktoś z drugiego końca korytarza.
- Hi Eleanor –
uśmiechnąłem się i długo próbowałem nie uśmiechać się przez cały czas. Cholera.
Co ta dziewczyna ze mną robiła?
- Lisi czuje się
lepiej? – pociągnęła swoje brązowe włosy na ramię.
- Śpi – odpowiedziałem
wzruszając lekko ramionami.
- Myślę, że to
wzruszające jak się o nią troszczysz – uśmiechnęła się do mnie. Razem
usiedliśmy na sofie w wspólnym pokoju. Sądzi, że to wzruszające. Nagle moje serce zaczęło szybciej iść. To jest to
czego potrzebuje. Nowej miłości. Przeszłość była dla mnie męcząca. Zbyt
bolesna. – Proszę nazywaj mnie El, bardzo mi się to podoba – dodała do tego.
El.
Każda podobająca mi się dziewczyna musi mieć zdrobnienie ‘El’? Szalony przypadek.
- Okay – uśmiechnąłem
się krzywo i potarłem zdenerwowany ręce. Na Ibizie było naprawdę gorąco – Lisi jest moją przyjaciółką.
- LOUIS! – krzyknął
nagle Harry z innego pokoju – LISI WIDZI! – jego głos był nienaturalnie wysoki.
- Chętnie pójdę z tobą,
jeśli to nie problem – El wzięła mnie na sekundę za rękę i podniosła na nogi.
Ona była po prostu oszałamiające. Więcej razy mogę nie spotkać takiego
człowieka.
- Hi – uśmiechnęła się
z trudem, widziałem oczy Lisi z krytycznym spojrzeniem.
- Halo – jej głos był
szorstki i ochrypły. Mówiąc skrzywiła się, przez co miałem ochotę jej pomóc –
Harry powiedz, uratowałeś mnie? – na jej usta wpłynął delikatny uśmiech.
- Um, noo on też pomógł
– zawstydzony miętoliłem swój T-shirt. Czerwień oblała moje policzki i szukałem
spojrzenia El, do której uśmiechnąłem się.
- Chcieliśmy teraz iść
do baru – wyjaśniła El i usiadła na jednym z krzeseł, na tym którym siedział
Harry, ja usiadłem przed.
- My czyli wszyscy? –
Lisi powoli odzyskiwała swój głos.
- Ryan, Niall, Harry,
Lottie, El i ja – odpowiedziałem.
- EL? – jej głos
rozbudził się.
- Tak, to moje
przezwisko – El uśmiechnęła się przyjacielsko do Lisi, a potem do mnie,
odwzajemniłem to. Przez ostatnie pięć minut uśmiechałem się stanowczo za dużo.
Długo nic się nie
działo. Co jest z Lisi? Coś ją boli? Nie mogła iść? Chciała zostać sama?
Dlaczego nic nie mówiła?
- Idźcie – szepnęła
ochrypłym głosem – Idźcie, chcę zostać sama – powtórzyła głośniej. Towarzyszył
temu delikatny gniew.
Cześć słońca. Tak z całą pewnością rozdziały będą przeniesione na niedziele. Przepraszam, że teraz nie dałam rady, ale mam naprawdę dużo na głowie i trudno wkręcić się w życie studentów, gdzie chodzisz tam na wykłady, a do tego i tak masz kupę roboty w domu. Dziś dopiero zaczęłam coś sensownego i przyznam, że... będzie ciężko. ALE damy radę. MUSZĘ. CHCĘ. no nie ważne nie o mnie.
Dziękuje za wasze komentarze, jesteście kochane wielkie i takie tam.
Dziś jest mi przykro z powodu Lisi, uh :(
O rany!
OdpowiedzUsuńLou chyba popieprzyło, tak oszaleć na punkcie ledwo poznanej dziewczyny... i jak mógł na nią mówić zdrobnieniem El? To okropne!
Naprawdę mnie wkurzył... jeszcze to wspomnienie z ostatniego dnia związku Lisi i Louisa... łamiący serce rozdział...
pozdrawiam i czekam na kolejny :) xx
http://where-love-is-lost.blogspot.com
WOW!
OdpowiedzUsuńNo bez jaj! Zaraz wszyscy beda chcieli miec przezwisko El... El jest tylko jedna czyli Lisi, a inny podziekukemy.
Co do Louisa... pojebalo go?! Stary ogarnij sie! Spoko poznales nowy dziewczyne, ale zeby tak sie zachowywac?! Jeszcze bedziesz ja El nazywal... No bez jaj..
Co da Lisi to mi jej naprawde szkoda...
Ich ostatni dzien zwiazku byl... zabraklo mi slow.. z jeden strony taki piekny, z drugiej taki smutny.. biedna Lisi.
Dobrze ze po wypadku, jej juz z nimi...
Rozdzial swietny, ale strasznie smutny.
Czekam nn.
@andrejjj99