piątek, 26 września 2014

Rozdział 15

ROZDZIAŁ NIESPRAWDZONY, PRZEPRASZAM 

- Skocze, tak pewnie – mówiłam to do siebie już setny raz. Harry już drugi raz zniknął w wodzie.
- To naprawdę sprawia przyjemność, Lisi – Niall szturchnął mnie zachęcająco.
- Niestety mam lęk wysokości… - westchnęła z uznaniem – Dlatego wybiorę chyba normalną drogę do wody – i hop, zniknęła pomiędzy palmami.
- Mogę, ale nie skaczę – wyjaśniłam i zastanowiłam się szybko, dlaczego to powiedziałam? – Niestety – dodałam szybko.
 - Ah tak? Więc co? – Ryan przez chwilę spojrzał na Nialla, który skoczył ze krzykiem, następnie powędrował wzrokiem powrotem w moją stronę.
- Ponieważ… - Bzdura. Nie mogę teraz się przyznać, że się boje. Że… to nie jest takie proste – Ponieważ… mam alergię na słoną wodę…?  I… normalnie mogę pływać… ale tylko wtedy, gdy powoli wejdę do wody… nie za… szybko. Moja skóra musi się.. um.. przyzwyczaić! – brawo Elisabeth Styles. To był najlepszy pretekst na całym świecie. Teraz musisz mieć tylko nadzieję, że Ryan jest naprawdę głupim chłopakiem z strasznie niskim IQ.
- Więc alergia mówisz? – stanął trochę bliżej. Gorączkowo skinęłam głową. – To wielka szkoda, ponieważ – dalej nie powiedział – Cześć Louis – odwróciłam się. Za mną stał Louis z brązowowłosą dziewczyną po jednej stronie.
- Część, to jest Eleanor – uśmiechnął się Louis i spojrzał na nią przez chwilę – To są Ryan i Elisabeth.
- Lisi – poprawiłam go szybko. Od kiedy mówi na mnie Elisabeth?
- Gdzie jest reszta? – Lou spojrzał a nas.
- Skaczą – wyjaśnił Ryan i zauważyłam, że był trochę nieobecny gdy zerkał na Eleanor.
- Oh, super skoki z klifu – zachichotała cicho po czym przeciągnęła swój bały strój plażowy przez głowę, zostając tylko w biało niebieskie paski, stroju kąpielowym. I pomaszerowała żwawo przed nami.
- Skaczemy razem? – zapytała Ryana, który stał właśnie naprzodzie. On przytaknął i wziął jej delikatną dłoń w swoją. A następnie wzięli rozmach i skoczyli razem. Byłam pewna, że El go interesowała. Na sto procent.
Skaczesz? – odwróciłam się niechętnie do Louisa
-Hm… - mruknął i zmarszczył czoło.
- Halo? Louis? Jesteś tam? – pomachałam przed jego nosem.
- Tak, tak – on wciąż wpatrywał się w głąb morza. Lekko  zirytowana jęknęłam cicho i założyłam ręce na piersi. Z nim nie dało się rozmawiać. On był jak dziwna i tajemnicza książka. I zdawało się, że klucz, którym można było go otworzyć zaginął.
- Podoba ci się prawda? – zapytałam niepewnie i uśmiechnęłam się delikatnie rozbawiona, gdy rysy jego twarzy drgnęły.
- Nie – odwrócił się gwałtownie. Zdziwiona zrobiłam kilka kroków w tył. On usiadł na brzegu i spojrzał w dół, gdzie  rzeczywiście Eleanor i Ryan pływali, głośno się śmiejąc.
- Jemu się podoba – warknął i zacisnął prawą dłoń w pięść – Podoba mu się i to nawet bardzo – dla mnie było jasne, że był zazdrosny o Ryana i Eleanor.
- Tobie też bardzo się podoba – usiadłam obok niego starając się nie spoglądać w dół.
- Jesteś po prostu zazdrosny – Louis rzucił kilka małych kamieni w morze.
- Zazdrosny? O kogo? Eleanor? Daj spokój - oburzył się zakładając ręce na torsie. Teraz znów czas na jego fazę ego, czy jak?
- Myślę, że jeśli można dostać Irlandczyka… – uniósł drwiąco brwi do góry.
- Tylko dlatego, że jedna dziewczyna rozpadła się na twój widok musisz denerwować innych?
- Ty denerwujesz – jeszcze więcej kamieni wylądowało w wodzie. Był tutaj lekki wiatr i drżałam, ponieważ byłam ubrana tylko w Bikini.
- Ach tak? – wstałam energicznie – Ty naprawdę masz problem, Lousie Tomlinsonie, ja… - ale dalej nie mogłam nic powiedzieć.  Przez swój rozmach i ciężar zostałam pociągnięta na dół.  Do tyłu, w dół urwiska. I krzyknęłam – LOUIS! POMOCY! – rozpaczliwie machałam rękami. Spadałam coraz szybciej, aż znalazłam się w chłodnej wodzie. Wpadłam prosto do morza i zanurkowałam. Nagle uderzyłam głową w coś twardego i mój wzrok zanikał. Wszystko stawało się czarne, a ja opadałam wciąż w głąb morza.
LOUIS
- Ah tak? – brzmiała na dość zirytowaną, ale było mi to obojętne. Nie siedziałbym z nią gdybym był zainteresowany Eleanor. Dlaczego jeszcze musiał Ryan wchodzić mi w drogę? Byłem i tak już zły, że Niall swoją obecnością obok El mnie prowokuje. (A/N: jeszcze Lisi nazywa El) W każdym razie, zauważyłem, że Eleanor jest zafascynowana Ryanem. Muskuły i ten promienny uśmiech… przecież ja też to mam!
- Ty naprawdę masz problem, Louise Tomlisnonie, ja – ostry krzyk przerwał jej obrażanie mnie – LOUIS! POMOCY! – pisnęła potem. Zaskoczony spojrzałem w bok. Ale tam jednak jej nie było.
- El, nie mam ochoty na chowanego, i wcale mnie do tego nie zachęcisz - ale jeden plask oznajmił mi, gdzie ona była. Tak po prostu spadła do morza. -  El? – zmieszany spojrzałem w dół. Niewielka piana bąbelków pojawiła się na powierzchni. Ona po prostu skoczyła?
- EL?! – krzyknąłem kiedy bąbelki znikały, lecz nie było po niej żadnego śladu. Niespokojny chodziłem po krawędzi w tą i powrotem. Dlaczego tak wolno się wynurza! Co jeśli, co jeśli coś jej się stało…?
Niespokojnie spojrzałem na dół. Jeden ledwo widoczny cień był prosto pode mną. Czy to może być El?
Pośpiesznie przeciągnąłem moją koszulkę przez głowę i rzuciłem za siebie. Skoro jeszcze się nie wynurzyła – czy to możliwe, że jest jeszcze świadoma? Przecież chyba skoczyła do wody całkiem blisko klifu.
Bez wahania zrobiłem kilka kroków do tyłu i wziąłem rozbieg. Nigdy nie skakałem z takiej wysokości, ale teraz nie to było ważne. Musiałem sprawdzić, czy nic jej się nie stało. Z  całej siły wybiłem się i poleciałem w powietrze. Dbałem o to, by  wylądować obok cienia, zanurkowałem w wodzie. Ssanie i siła ciągnęła w dół i musiałem poruszać rękami, by znów wypłynąć na powierzchnie. Słona woda piekła mnie w oczy i zacisnąłem usta, aby nic nie dostało się do buzi.
Gdy tylko się wynurzyłem, wziąłem głęboki wdech u rozejrzałem się. Na wprost mnie było gigantyczna skalna ściana. Opuściłem głowę i zanurkowałem w głębiny. Aby coś zobaczyć, musiałem mieć otwarte oczy i walczyć z piekielnym bólem. Turkusowa woda zamazywała wszystkie kontury, ale zauważyłem szary cień na głębokościach. Ciśnienie w uszach wzrastało, kiedy nurkowałem coraz głębiej. Oszczędnie próbowałem wstrzymywać oddech i odpychałem się wciąż rekami. To było naprawdę ciężkie.
Mniej więcej trzy metry niżej woda stawała się lekko czerwona. Jak niekończący się, cienki sznur; to była krew. Wiedziałem. Coś się stało. Mój dostęp powietrza był coraz bardziej ograniczony, ale robiłem wszystko aby znaleźć się bliżej jej. Tysiące małych ryb pływały obok mnie. We wszystkich kolorach i różnych rozmiarach. Mogłem dostrzec nawet małą mątwę .
I wtedy ją zobaczyłem. Bez życia na dolnej krawędzi klifu. Musiała tam opaść, kiedy spadła z klifu. Moje ręka ociężale wystrzeliła do przodu i złapałem ją za nadgarstek, który po prostu dryfował.
Z szarpnięciem pociągnąłem ją do góry. Tutaj w wodzie, nie było do trudne, dlatego mogłem „nieść” ją bez trudu. Mogłem.  Coraz mniejsza ilość powietrza, znajdowała się w moich płucach, a woda jakby miażdżyła. Moja głowa pulsowała i niewielkie plamy malowały się przed moimi oczami.
Nie mdlej, nie mdlej. Jeszcze dwa metry. Pozostań przytomny. Moja głowa wypłynęła na wierzch. Uda się. Szybko.
Z całej siły wyciągnąłem El na powietrze. I popłynąłem z nią pod ramieniem do drabiny, która przeznaczona była dla wszystkich skoczków z klifu. Ciężko leżała, jak topielec, na mojej nagiej piersi, a jej nogi zwisały bezwładnie.
- Louis? Co ty tam robisz? Czy to…  O BOŻE LISI! -  głos Harry’ego zabrzmiał nad nami.
- Harry szybko! Pomóż mi, wejść z El po drabinie! – dyszałem tak głośno, jak tylko mogłem. Moje drżące z zimna palce zacisnęły się wokół metalowego szczebla. Drugim ramieniem przyciągnąłem El bliżej siebie starając się by jej głowa nie opadała do wody. Co nie było łatwe,  co jakiś czas jej podbródek opadł, a woda wpływała do jej otwartych ust. Zauważyłem czerwoną plamę na jej skroni i równie czerwony ślad, który prowadził jak przewodnik do wody.
- Hej, jestem tu, wyciągnij ją do mnie. – Głos Harry’ego był krzykliwy. Nigdy nie wiedziałem, żeby tak się o nią martwił. Relacje między nim a El były normalne. Każdy żył swoim życiem. Teraz odczuło się właściwie co znaczy mieć rodzeństwo. Gdyby Lottie, albo któreś z bliźniaczek to się stało… reagował bym tak samo. Lub jak teraz – z El.
- Wyżej Lou! W przeciwnym razie i ja wpadnę do wody. – Machał gorączkowo rękami przed moją twarzą – Chodź, wyżej! Wtedy ją złapie.
Mocno złapałem El w tali i uniosłem ją do góry.  Jej całe ciało było spięte i sprawiało mi to trudność.
- Mam jej rękę – zaznaczył Harry i poczułem, jak trochę ciężaru ze mnie schodzi.
- Wysil się, Harry! – wycisnąłem przez zęby i zakaszlałem krótko. Najwyraźniej połknąłem za dużo słownej wody. Stawałem się coraz bardziej zły.
- Ja.. Ja mam ją – wysapał bez tchu i El zniknęła z Harrym u góry.  Wyczerpany chwyciłem się następnego szczebla i podciągnąłem do góry.
Harry pochylił się nad nieprzytomną El i  uderzył ją kilka razy w policzek – Louis, pomóż mi… zrób coś! Szybko! Studiowałeś medycynę… Chodź tutaj! – w panice bezustannie obracał głową w tą i powrotem, pomiędzy mną, a El.
- Lisi przestań, obudź się! – szlochał cicho i odgarniał zakrwawione już włosy, z jej twarzy. Ostatkiem sił dźwignąłem się na krawędź i podpełznąłem do nich. Ostrożnie przyłożyłem swoje ucho do jej klatki piersiowej nadsłuchując.
-
-
- Żyje – szepnąłem i spojrzałem na Harry’ego. Westchnął głęboko i zmusił się do lekkiego uśmiechu. Uważnie położyłem swoje dłonie na jej klatce piersiowej i rozpocząłem reanimację.Następnie ułożyłem swoje usta na jej i trzymałem chwilę.
- Dalej, El. Nie zostawiaj mnie, proszę. 









Przepraszam, że niektóre momenty mogą być niezrozumiałe, niestety nie mam już czasu by je przejrzeć, a moja beta również nie ma dziś czasu, co nie długo będzie stałym punktem, także. .. cii 
Udało mi się dodać tydzień po tygodniu, yeah hell! Zastanawiam się również, czy nie przenieść rozdziałów na niedziele, byłby to chyba dobry pomysł, ale poczekam aż zobaczę swój plan, a co wy na to?
Uh, trochę słabo, że coraz mniej osób zaczęło komentować :< Ale dziękujemy z autorką za gwiazdki! :D
Jutro dodaje 1 rozdział #ŁawkiFF i ruszam z nią na całego, więc zapraszam tam serdecznie! :)x 
I uh, Lisi nie rób nam tego, bardzo, bardzo, bardzo Cię proszę! 

4 komentarze:

  1. Jak można przerywać rozdział w takim momencie? Takie emocje! Co nie powstrzymało mnie przed byciem zauroczoną zachowaniem Lou.
    Wiem, że będziesz miała dużo obowiązków na studiach, ale nawet nie masz pojęcia, jak jest przyjemnie przeczytać rozdział po ciężkim tygodniu, więc nie jestem zachwycona przeniesieniem publikowania na niedzielę. Ale skoro nie będziesz miała czasu nic nie poradzimy, jakoś to zniosę :)
    czekam, aż Lisi do nas wróci!
    pozdrawiam :) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ona nie umrze prawda ? Nie może tego zrobić ! Rozdział świetny <3
    @lovju69

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie :D superowy rozdzial <3 zapraszam takze na moj :3 moze cj sie cos spodoba? http://poranazaglade.blogspot.com/2014/09/rozdzial-1.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. W koncu mi sie udalo przeczytac rozdzial. Przez szkole nie mam na nic czasu. :(

    Rozdzial swietny. ;)
    Jak mozna konczyc w takim momencie?!
    Mam nadzieje, ze jej sie nic nie stanie i ze wszystko bedzie dobrze.
    Louis masz u mnie wielkiego plusa!
    Jak dobrze, ze wskoczyles do tej wody.
    Czekam nn. ;)
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń