Siedzieliśmy w kawiarni naszej szkoły. Dziś był
piątek, jutro są moje i Harry’ego urodziny.
On ciągle biegał i pytał, kto może przyjść. A ja wciąż nie wiedziałam,
ile musimy jeszcze dokupić. Na szczęście Niall obiecał wcześniej, że nam
pomoże.
- Lisi? Hallo? Tutaj ziemia!
- Co? – przestraszona wyrwałam się ze swoich myśli i spojrzałam na twarze Lotty, Nialla i Liny,
którzy świetnie się bawili chichotając. Nie uszło mojej uwadze, że Lina już
cały czas, ledwo widocznie spogląda w stronę Nialla. A kiedy pomyślałam o tym
więcej, doszłam do wniosku, że mogliby stworzyć śliczną parę. Przecież nawet
chodzą do jednej klasy.
- Drużyna
Louisa gra dziś w Londynie na Arenie Wembley! Finał mistrzów – Lottie mrugnęła
w moją stronę.
- Oh, no i?
- Wszystkie bilety już poszły, ale mój brat dał mi
jeszcze kilka. Chcesz iść ze mną?
- Eh… Tak… Chętnie – mruknęłam wgryzając się w muffinkę.
- Super, my też! – Niall wyrwał z moich rąk ciastko
i ugryzł. No tak, on zje wszystko.
- Hej, Niall żarłoku! – zawołałam z pretensją
uderzając go w ramię. Przez co zakrztusił się i prychnął.
- Wybacz księżniczko, ale książę Niall jest głodny –
uśmiechnął się jedząc, a później dał mi buziaka w policzek.
- Oh, biedaku – zachichotałam mierzwiąc mu włosy.
- Hej gołąbeczki, zaraz zaczyna się lekcja. –
powiedziała Lottie i uśmiechnęła się. Po czym wstała, a my odnieśliśmy powrotem
nasze tace. Razem z Niallem mieliśmy teraz muzykę. Uwielbiam ten przedmiot.
Właściwie nie potrafiłam śpiewać, ale gdy śpiewał ktoś inny, brzmiało to tak
pięknie… Cała atmosfera była po prostu fantastyczna. Dwa lata temu Louis
również był w tej szkole. Zawsze miał muzykę przede mną, dlatego ciągle
potajemnie podsłuchiwałam. Muszę przyznać, ubóstwiam jego głos. Jest po prostu
bajeczny. Ale teraz koniec zachwycania się. Co się stało wczoraj, zmroziło mi
krew w żyłach. On był zarozumiałym dupkiem. Nawet nie chciał przeprosić Nialla
po naszej rozmowie. To wszystko było naprawdę dziwnie – z Lou. Z jednej strony był dla mnie tak bardzo znany.
Jakbym wiedziała o nim wszystko. Jednak z drugiej strony, tak mocno się zmienił.
Nie wiem, czy ten Louis Tomlinson jest wciąż tym, w którym kiedyś się
zakochałam.
~
Byłam szczęśliwa, kiedy wreszcie weszłam do
Starbucksa, gdzie czekał Harry. Niall pojechał z Zaynem i by zając się czymś do
meczu. Nie wiedziałam, czy powinnam się z tego cieszyć. Oczywiście, chciałam
dopingować drużynie Louisa, ale nie chciałam, żeby myślał, że ubóstwiam go jak
tysiące innych dziewcząt .
- No, kochana siostro o czym tak myślisz? – Harry
pochylił się nad stołem, odkładając swoje Frappuccino.
- Nie wiem, czy mam ochotę na ten mecz – mruknęłam i
przeczesując szybko palcami włosy – Kompletnie nic nie rozumiem z piłki nożnej,
zero – usiadłam naprzeciwko niego. Prawda była taka, że kłamałam. Wcześniej w
przedszkolu i w szkole podstawowej grywałam prawie z samymi chłopakami, zamiast
bawić się lalkami jak inne dziewczyny. Kiedyś znałam wszystkie zasady.
- Daj spokój Lisi. Wierz mi, twoje przyjście wiele
dla niego znaczy.
- Chyba samą to nie wierzysz, co? Nie zaważyłeś, jak
wczoraj ze mną rozmawiał? Ma wystarczająco fanów, nie potrzebuje mnie tam –
spojrzałam prosto w jego oczy, czekając na jakąkolwiek reakcje.
- Ah Lisi – potrząsnął chwilę głową – On nie jest
taki zimny jak myślisz.
- Może nie dla ciebie, Haz! Oboje jesteście
facetami, nie czujecie jak my, w kółko się obrażacie, a za pięć minut jesteście
najlepszymi przyjaciółmi.
- Co takiego wielkiego wczoraj się stało? Okej,
Niall nie wiedział tego wszystkiego, ale co z tego? Teraz idzie mu tutaj świetnie.
Spojrzałam na mojego brata spod byka. – Powiedz mi,
czy ty w ogóle mnie słyszysz? Twój, oh jakże wspaniały przyjaciel - Louis,
wczoraj, zrobił ze mnie głupka przed naszymi przyjaciółmi.
Milczał
przez chwilę. – Musimy iść, w innym wypadku nie znajdziemy reszty przed
stadionem– wstał. CHŁOPCY. Wszystko, żeby tylko nie rozmawiać o uczuciach i
problemach.
Ze zdenerwowaną miną podążyłam za nim,
spacerowaliśmy w stronę metra. – Harry, mówię całkiem poważnie, nie mam ochoty
na ten mecz - zignorował mnie, więc nie
pozostało nic innego jak iść na stadion. Harry wydzwaniał przez dziesięć minut
zanim znalazł miejsce gdzie stoją Zayn, Lottie, Niall i Lina. Obok Zayna stała
jeszcze jedna dziewczyna z blond włosami, wiec wyszłam z założenia, iż jest to
jego dziewczyna.
- Świetnej zabawy – uśmiechnęłam się do wszystkich
przy bocznym wejściu odwracając, gdzie stał strażnik.
- Jak to teraz? Nie zostajesz? – Niall spojrzał na
mnie robiąc wielkie oczy i zdaje mi się, że Lottie nie przypadł do gustu mój
pomysł.
- Daj spokój, nie chcę – próbowałam się uśmiechnąć i
demonstracyjnie przysiadłam na kamieniu.
- Ach Lisi – powiedziała markotnie, ale zaraz potem
zaniemówiła - Do zobaczenia potem,
jedziesz prosto do domu?
- Prosto – przytaknęłam uśmiechając się tylko przez
krótką chwilę.
Stopniowo opuszczano miejsce przed stadionem i znów
mogłam oddychać. Pogrążając się w swoich myślach, chwyciłam mój telefon by
przejrzeć Twittera. Co teraz mogę robić w domu? Niedaleko wejścia znajdowała
się mała lodziarnia, więc usiadłam tam wcześniej zamawiając jeden mały pucharek
lodów. Właśnie tam mogę dostać moje ukochane lody, nagle ktoś krzyknął moje
imię. Odwróciłam się. O nie… Dlaczego?!
- Jeszcze się nie zaczęło? – sceptycznie spojrzałam
na jego twarz powstrzymując się przed spoglądaniem na jego wytrenowane ciało. Czerwona
koszula przylegał do jego piersi i nie dało się przeoczyć jego mięśni.
Piłkarski tyłek także…
- Nie, ale za chwilę – zabrzmiał, brakowało mu tchu.
- Tak więc dlaczego kucasz tutaj przy mnie i
przyglądasz się jak jem lody? – uniosłam swoje brwi do góry czekając na
odpowiedź Louisa.
- Dlaczego cię tam nie ma? Harry mówił mi, że nie
masz ochoty, ale to dla mnie wiele znaczy, naprawdę El!
- Dlaczego? – mój głos był cichy i przestałam ładować sobie
lody do buzi.
- To mój ostatni mecz i sądzę, że to naprawdę
świetne. Poza tym jest on najważniejszy w tym sezonie, ale nigdy nie będzie
taki bez przyjaciół takich jak Harry. I ciebie El… - zamilknął, co znaczyło, że
nie wiedział, co jeszcze powinien powiedzieć – Proszę – dodał jeszcze szybko.
Powoli zacisnęłam mocno oczy. Dlaczego dla niego było to takie ważne? Wcisnął mi z powrotem bilet, walcząc z wpływającym na
jego usta uśmiechem – Ja … umh.. – wyjąkałam przyglądając się biletowi.
- Musisz – stanął nagle obok mnie, złapał za ramię i
zaczął ciągnąć z kawiarni. – Louis, przecież jeszcze nie zapłaciłam -
naskarżyłam jak małe dziecko.
- Zrobię to późnij za ciebie, chodź już, albo mój
trener będzie zły. – Brzmiał zdecydowanie. Wiedział co chce i co powiedzieć.
- Ale…
- Nie ma ale. Teraz idziesz ze mną i nie uciekasz –
przedarliśmy się przez długi korytarz i nagle zobaczyłam pole. Z pokoju obok
mnie wypłynęła reszta zawodników. Głośne śpiewy kibiców
stawały się mocniejsze, było je słuchać nawet tu.
- Louis, to nie tutaj – mruknęłam zauważając, że on
jeszcze mnie nie puścił.
- Nie, ale już jest za późno, musisz teraz przejść
przez pole. - uśmiechnął się i przywitał z wielkim facetem,
który uśmiechnął się do mnie życzliwie.
- Cześć, jestem Liam – powiedział, a ja skojarzyłam,
że był bramkarzem.
- El – odmruknęłam, nie miałam zielonego pojęcia
dlaczego przedstawiłam się jako El. To było takie zwyczajne.
- Ooo, dużo o tobie słyszałem – Liam roześmiał się
głośno puszczając oczko w moją stronę. Nagle zarumieniłam się uwalniając z
uścisku Louisa, a później reszta chłopców pojawiła się przede mną.
Zaniepokojona spojrzałam na Lou, który znów złapał mnie za rękę zamiast małego
dziecka i zaprowadził na stadion.
szkoda że nie chciała iść na mecz, ale ją zmusił ;)
OdpowiedzUsuńczekam na następny xx
@flayalive
Awwww <3
OdpowiedzUsuńDlaczego przerwalas w takim momencie ?!!
Szkoda, ze El nie chciala isc na mecz, ale kiednak Loi sie udalo ;)
Ciekawe co Lou mowil na temat El, Liamowi.
Tak bardzo chce znac reakcje kibicow, gdy Lisi przejdzie przez murawe.
Rozdzial swietny ;)
Czekam nn ;) mam nadzieje, ze bedzie szybko :*
@andrejjj99
O świetny i jak ona nie chce iść na mecz? Jak ona może ja bym szybko leciała :)
OdpowiedzUsuń@SexyKociak_xo
Świetny rozdział ! Eeeh, zmiany humorków Lou <<<<<<<<<<<<<<<<
OdpowiedzUsuńDo następnego <3
@lovju69