niedziela, 6 września 2015

Rozdział 28

LISI

 Niall niestety mocno spał, jego klatka piersiowa wznosiła się i opadała regularnie. Prawe oko było spuchnięte i ciemny fiolet zdobił jego skórę. Czułam obecność Louisa przenikającą przez moje plecy, ciche skrzypienie jego podeszwy, gdy kołysał się do tyłu i do przodu. Jak właściwie do tego doszło? Dlaczego Niall nic nie zrobił? Przyjaciele Louisa.
- Lisi. – Jego cichy szepczący głos przerwał kliniczną ciszę.
- Hej Niall – odetchnęłam głaszcząc jego dłoń. Mały uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Super, że tutaj jesteś. – Jego zaschnięta krew na ustach poruszała się nieznacznie.
- To oczywiste. – Moja dłoń przeciągnęła po jego blond kosmykach. – Na pewno wszystko z tobą w porządku?
- No tak. – Jego wzrok powędrował za okno, gdzie zaczęło padać. Tak, lato opuszczało nas coraz szybciej i szybciej. – Stłuczone żebra, wstrząśnienie mózgu i małe pęknięcie czaszki – mruknął i spojrzał na mnie ponownie.
- Oh Boże – szepnęłam moje oczy powiększyły się zaszokowane.
- Nie martw się Elisa. – Pełny miłości poruszył swoim kciukiem moje palce, tak iż zamknął je w swoich. – Szybko poczuje się lepiej, uwierz mi.
Miałam taką nadzieję. Niall znaczył dla mnie naprawdę wiele, i nie chciałam myśleć też o tym, że za dwa tygodnie znów wraca do Irlandii.
- Możesz sobie wszystko przypomnieć? – wyszeptałam. Kiedy przytaknął, mała gula wyrosła w moim gardle. – Opowiesz mi?

NIALL

Jechałem z Zayn’em i Harrym na desce przez ulice. Powietrze nie było takie gorące jak wcześniej, chłodny wietrzyk owiewał moje odkryte ramiona. Zachodzące słońce kolorowało niebo wszystkimi odcieniami czerwonego, zanurzone chmury miały różowe światło.
- Jestem głodny – oznajmił Harry tocząc się ze swoją deską w moją stronę. – Możemy jutro rano pojechać do szkoły. – Przygładził swoje brązowe loki lekko za uszami.
- To ja po was przyjadę. – Uśmiechnął się Zayn i wziął swoją deskorolkę pod ramię. Przyszło mi do głowy, że właśnie byliśmy w pobliżu jego domu. – Do zobaczenia – krzyknął i pobiegł przez asfalt.
- Chodź Niall. – Harry uśmiechnął się wyzywająco do mnie. – Kto ostatni przy kiosku, stawia piwo i czekoladę.
- Okej. – Odwzajemniłem uśmiech i stanąłem gotowy. Harry chciałbym ci życzyć luzu. – Jazda.
Oderwałem się od ulicy i zamachnąłem. Kątem oka zobaczyłem Harry’ego, jak zjeżdża obok mnie ulicą. Moje koła coraz szybciej się kręciły, wiatr szumiał mi w uszach, kiedy mijałem domy.
Po chwili usłyszałem za sobą westchnięcie Harry’ego, dlatego cicho chichocząc skierowałem się w stronę kiosku.
- Miałeś przewagę – mruknął Harry, gdy pojawił się obok mnie. Uśmiechając się popchnąłem go do przodu.
- Dalej, chce piwo Haroldzie. – Usiadłem na kamiennych schodach kiosku i spojrzałem na niego wyczekująco. Wystawił mi tylko jeszcze język i wskoczył na schody.
Gdy tylko drzwi sklepu zamknęły się za nim, wrócił spokój. Nadszedł już wieczór, zmierzch miał na celu pogrążyć naszą ulicę w ciemności.
Dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił głośno i odwróciłem się. Pięciu chłopców wyszło śmiejąc się, ich słowa był ograniczone i niewyraźne. Pijani.
- Chłopacy, to było super! – wrzasnął ciemnowłosy łapiąc swoją butelkę rzuconą w górę. Spojrzenie blondyna padło na mnie – jego oczy rozszerzyły się jakby coś zrozumiał.
- Powiedzcie – zapytał zwracając się do następnego – Czy to nie jest ten Horan? O którym Louis opowiadał?
Zaskoczony uniosłem brwi. Nie znałem ich, ale skąd oni znali moje nazwisko? I dlaczego nazwali kogoś Louisem? Myślimy o tej samej osobie?
- Tak, to ten! – Ciemnowłosy zeskoczył do mnie po schodach. – He, ty. – Czubek jego butów uparcie uderzał w moją stronę.
- Co? – Marszcząc brwi skrzyżowałem ręce na piersi.
- Nie powinieneś tu być. – Agresywnie chwycił mnie za ramiona i postawił na nogi.
- Dlaczego? – Wstrzymałem oddech, gdy zapach stęchlizny dotarł do mojego nosa.
- Wiesz doskonale. Zajmujesz miejsce Louis’a, myślisz że tak łatwo ci pozwolimy?
- Nic nie zająłem – warknąłem i wyrwałem się z jego chwytu. –O czym wy mówicie?
Zabrzmiał złośliwy śmiech w jego ustach brzmiała kpina.
- Naiwny Irlandczyku – zachichotał typ stojący za nim. Gdzie Harry?
- Ty. – Jego pięść popchnęła mnie na podłogę, moje ramię twardo uderzyło o schody i wydałem z siebie cichy jęk. – Uczepiłeś się Elisabeth. – Jego flaszka piwa rozprysła się obok mnie na tysiące kawałków i zacisnąłem na czas oczy.
- Nie należysz tutaj – splunął uniósł nogę i uderzył mnie w żebra. Dysząc skuliłem się i krzyknąłem. Uczepiłem się Elisabeth? Co poszło nie tak? Co Louis o mnie naopowiadał?
- Ja naprawdę nic… – Ale kopnięcie w głowę mnie uciszyło.
- On ją kocha, dupku. Więc zabieraj od niej swoje łapy, ona i tak nigdy nie będzie z tobą.
Moje skronie pulsowały, jęknąłem mrugając, gdy czarno włosy pochylił się nade mną i zadał cios w oko.
Energicznie uderzył znów moją głowę. Ból się rozprzestrzeniał i czułem pierwsze łzy. Oh, nie, nie.
- Nasze dziecko płaczę? – zabrzmiał dźwięczny śmiech. – Myślę, że wszyscy możemy się zgodzić, prawda? – Zamknąłem moje oczy. Czy ktoś może czuć tyle nienawiści? Czy Louis?
- Robimy to, tak? – Poczułem coś na moim policzku. Dłoń? Nóż? Nie mogłem tego zobaczyć.
- Tak. – Ochrypły, cichy głos wydobył się z mojego gardła.
- Więc dobrze. Najlepiej spadaj. Wyślemy cię do twojej wsi w Irlandii, ty…
- Niall?! – Głos Harry’ego był przenikliwy i przerażony. Słyszałem jego kroki na stopniach. – Cholera, co tutaj się dzieje?
- Cześć Harry. – Nic nie widziałem, ale słyszałem szorstki głos czarnowłosego.
- Kim jesteście?
Zdaje się, że nawet Harry tego nie wiedział.
- Oh, Louis nie przedstawił nas swojemu najlepszemu przyjacielowi? Jestem rozczarowany. – Kilka innych osób zaczęło się śmiać.
- Spadajcie – warknął Harry i poczułem jego rękę na moich plecach.
- Miło poznać. – Uśmiechnął się do nas na odchodne. – Pozdrowienia od Tommo.
Od Harry’ego usłyszałem tylko obraźliwy syk.
- Niall? – wyszeptał, ja starałem się poruszyć ustami.
- Wszystko w porządku – mruknąłem i chciałem usiąść, ale każda komórka mojego ciała niemiłosiernie bolała. Jak błyskawica rozprzestrzeniał się ból.
- Zadzwonię po karetkę. – Słyszałem dźwięk klawiszy jego telefonu.
- Nie, Harry nie trzeba. – Chciałem swoją ręką odsunąć jego telefon, ale nie mogłem się ruszyć.
- Krwawisz na czole, kto wie co jeszcze. To naprawdę nie jest śmieszne.
- No też się nie uśmiecham. – Zażartowałem cicho i odwróciłem się.
- Niall, sytuacja jest naprawdę poważna! Ci idioci, którzy nazywają się przyjaciółmi Louisa, właśnie pobili cię na ziemi.
- Harry…
- Bez komentarza, wybrałem.
- Nie, naprawdę ja… – Ale przed moimi oczami zrobiło się czarno i głowa z hukiem opadła na schody.

LISI

Przez długą chwilę nikt nic nie mówił. Równomierne pikanie aparatury wierciło mi w mózgu. Spojrzałam tylko na Nialla przede mną, pokopanego i pobitego.  Z dużą raną na czole i obrzękiem oka.
- Louis – powiedziałam chłodno, nie odwracając się. – Louis mylę, że powinniście porozmawiać. – Bez emocji wstałam, ścisnęłam lekko rękę i wyszłam z pokoju. Pobiegłam wzdłuż korytarza aż dotarłam przed wejście. Niestety zostawiłam kurtkę w pokoju i moje gołe nogi dostały gęsiej skórki. Cienki materiał sukienki był mokry i przyklejał się do mojej skóry.
Kilka sekund później Louis stanął przede mną.
- El, mogę to wyjaśnić – mruknął i pocierając nerwowo swoje ramię.
- Ah tak? – Zła opuściłam ramiona po bokach. – Co się stało?  Oh, i proszę nie przychodź teraz z przeprosinami, nie chce tego więcej słyszeć. – Deszczowa woda zbierała się w podeszwie moich szpilek, zadbane loki przemoczone leżały na moich ramionach.
- Nie chciałem tego, naprawdę El! – Jego niebieskie oczy szukały mojego spojrzenia, ale udawało mu się.
- Kim byli te typki Louis? – zapytałam ostro.
- Chłopaki od piłki nożnej – westchnął i przeczesał swoje mokre włosy. – Byłem z nimi na kempingu treningowym. Upiliśmy się w Hiszpanii i – Wzruszył ramionami. – widocznie powiedziałem zbyt wiele.
- Widocznie? Louis,  sprawiłeś że Niall został pobity. Cholera, ty go nie lubisz, ale to nie jest rozwiązanie! – Mój głos był głośniejszy i ostrzejszy. – Co ty tym chłopakom naopowiadałeś? 
- Ja nic a nic, ja – Niepewnie spojrzał na mnie. – Powiedz mi, nie jest ci zimno? Chodźmy do środka i …
- Nie Louis. Powiesz mi to tutaj i teraz! Jest obojętne, czy zamarznę na śmierć. – Uparta przysunęłam się do niego i czekałam.
- Powiedziałem im tylko, że jeden chłopak jest z moją byłą dziewczyną, nic więcej.
- Nic więcej? Jolie nie pobiła Eleanor, tyko dlatego, że chciałeś coś z nią robić. – Odpowiedziałam ostro. – Naprawdę Louis, przynajmniej powinieneś mieć odwagę by powiedzieć prawdę.
- Ludzie El, proszę nie popisuj się tak – błagał podchodząc bliżej mnie, ale ja odskoczyłam.
- Powiedziałeś im coś na Nialla czy nie? – zapytałam głośno. Jego oczy rozszerzyły się.
- Ty naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny?
- W tym momencie nie wiem już, co powinnam myśleć – przyznałam i odwróciłam się. Byłam przemoczona i chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.
- El, czekaj – krzyknął i usłyszałam jego szybkie kroki za mną. – Proszę, posłuchaj mnie. – Jego ręka chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w jego kierunku.
- Już wszystko zostało powiedziane – warknęłam wyrywając się.
-  Czy tak już zawsze teraz będzie? Albo prawie się całujemy, albo kłócimy, jakbyśmy się nienawidzili.
- Uwierz mi, nie sądzę że to świetne. A teraz przepraszam, w środku czeka Niall, który przez ciebie został pobity. – Zła ruszyłam w kierunku wejścia, uderzyłam w drzwi, słysząc po raz ostatni jego głos.
- Powiedziałem im tylko prawdę. Że cię kocham. Tak, wciąż cię kocham, zadowolona teraz?
Parę sekund wpatrywałam się w uchwyt drzwi, który trzymałam w ręce. Moje ciało zaczęło drżeć, próbowałam uregulować oddech. A potem zamknęłam drzwi i zniknęłam w ścianach szpitala.

-

- Wszystko okej u was? – Mama spojrzała na mnie i Harry’ego z miłością, gdy wyczerpani wróciliśmy do domu. Znalazłam go w sali Nialla. – Jest już naprawdę późno, a wy jutro musicie iść do szkoły.
- Niall jest w szpitalu – mruknęłam i zdjęłam moje przesiąknięte buty.
- Oh. – Jej twarz stała się kredowo biała. – Lepiej będzie jeśli tam pojadę, tak jakby tutaj jestem jego matką. – Chwyciła swój ciemno niebieski płaszcz i wzięła baleriny z szafy na buty.
- Mamo, chciałabym żeby wrócił – powiedziałam, a łzy napłynęły mi do oczu. – Proszę zapytaj kiedy będzie mógł wyjść.
Skinęła delikatnie. – Zapytam. – Potem chwyciła swoje klucze od auta i wyszła z domu.
- Randka nie była całkiem przyjemna, co? – Rozbawiony Harry uśmiechnął się.
- To nie była randka – mruknęłam w złości i pobiegłam po schodach na górę do łazienki. Uspokojona ściągnęłam z siebie przemoczone ubrania i wrzuciłam je do pralki zanim stanęłam pod prysznicem i gorąca woda zaczęła spływać po mojej głowie.
Listy Louisa zadawały się świeci, gdy weszłam do pokoju. Leżały w miejscu, gdzie ostatnio je zostawiłam. Ostrożnie podniosłam papier i chwyciłam świeżą kopertę. Ostatni; ten którego jeszcze nie czytałam.
Może właśnie teraz jest na niego czas. Bez zbędnych myśli otworzyłam go.

25 grudzień ’12

Nie ma mnie już trzy tygodnie. Moja komórka wyłączona. Roger załatwił mi tutejszą usługę. Właściwie powinienem być szczęśliwy, moje marzenie się spełniło. Mimo to czuje się pusty. Boże Narodzenie i moje urodziny spędziłem inaczej. Bez rodziny i przyjaciół. Sam kręcąc spot reklamowy. „Piłka nożna jest trudna, zaakceptuj to” powiedział Roger. Mój fotograf, który robił moją sesję zdjęciową Celvin’a Klein’a, sądził: „Modeling jest stresujący, zaakceptuj to” Reżyser reklamy poklepał mnie po ramieniu, gdy skończyłem mój pierwszy dzień „Bycie gwiazdą nie jest proste. Zaakceptuj to.”
 A ja uczyłem się to akceptować. Każdego następnego dnia zmieniałem siebie. Niemiałem czasu by napisać do mamy maila. Zapominałem o moim starym świecie, uczyłem się na nowo kochać. Kochać moją pracę, moją drużynę, kochać to uczucie uwielbianej gwiazdy. I za nic w świecie nie chciałem tego zmienić. Za nic.
Instargram był moim najlepszym przyjacielem, cieszyłem się z każdego komentarza, napisanego przez moich fanów. Instagram – jedyne miejsce, gdzie od czasu do czasu mogłem zobaczyć mój stary świat. Zauważałem Lottie na zdjęciach, gdzie była w Mexico na szkolnej wymianie. Harry dodawał zdjęcia z Zaynem. I El, … El miała tylko trzy zdjęcia na swoim koncie. Jedno z Harrym i nią samą. Oboje byli na szkolnym festynie i El siedziała na jego ramionach. Jedno jej samej, które było moim ulubionym zdjęciem. Stała na dworze, wiele kolorowych liści płynęły w powietrzu. Minęły dwa miesiące, znałem to. A ona wyglądała tak szczęśliwie.
I trzecie. Laurence i El stali w szkolnej auli, w środku szkolnego balu. To on jej towarzyszył, nie ja. To było mi obojętne, ale to zdjęcie pokazywało mi, że nie mogłem tak łatwo zapomnieć moim starym życiu. Ale co powinienem zrobić? Czy kiedykolwiek będzie szansa, że ona wybaczy moje błędy? To nie było takie łatwe. 
            
               Nie Louis, masz rację. To nie jest takie łatwe. Dostajemy nową szanse za każdym razem, zawsze gdy wszystko jest piękne. To nie jest proste i muszę się z tym pogodzić. 

3 komentarze:

  1. To ja po raz drugi dzisiaj. xD
    Nie moge ciagle uwierzyc, ze Niall jest w szpitalu.
    Lou, jestem taka wsciekla na ciebie. Ugh...
    Idk co bym zrobila na miejscu El...
    Lou przegial.. idk co on im nagadal, ale cos na pewno...
    Rozdzial swietny, czeka nn.
    @andrejjj99

    OdpowiedzUsuń
  2. Meeega 😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍😍 kiedy będą kolejne ?? Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być będą, gdy skończy mi się ten semestr i będę miała więcej czasu, bo wcześniej będę wracała do domu! :) x

      Usuń